Za studiowanie na 21 uczelniach państwo dopłaci najlepszym po tysiąc złotych miesięcznie. Ze stypendiów skorzystać może około 13 tysięcy studentów - pisze "Gazeta Wyborcza", która poznała listę tzw. kierunków zamawianych.

REKLAMA

Zgłoś się na kierunki zamawiane! Będziesz miał nowoczesne studia z językami obcymi, a potem znajdziesz dobrze opłacaną pracę w swoim zawodzie - tak w nowej reklamie telewizyjnej Ministerstwo Nauki próbuje namówić maturzystów do studiów technicznych, matematycznych i przyrodniczych. Ich absolwentów brakuje bowiem na rynku pracy. W roku 2013 w polskim przemyśle ma zabraknąć ponad 46 tysięcy inżynierów, a w usługach - ponad 22 tysięcy. specjalistów.

Listę deficytowych kierunków ministerstwo ustaliło po konsultacjach z organizacjami pracodawców. A dziś ogłosi listę 21 uczelni, które wygrały konkurs na zorganizowanie takich studiów. Magnesem dla studentów ma być wysokie stypendium, czyli tysiąc złotych miesięcznie.

Zasada studiów zamawianych jest taka: uczelnie dostaną pieniądze na zorganizowanie dodatkowych miejsc na wybranych kierunkach. Dofinansowanie wyniesie po 14 tysięcy złotych na każdego dodatkowego studenta. Studenci dostaną natomiast po tysiąc złotych miesięcznie za studiowanie na nich. Niestety, nie każdy. Według założeń Ministerstwa Nauki, na uczelniach, które tworzą kierunek od zera, i tych, które rozszerzą liczbę miejsc więcej niż o 10 procent, stypendia otrzyma połowa studentów z najlepszymi wynikami. Uczelnie, które zwiększą liczbę miejsc o mniej niż 10 procent, mogą liczyć na stypendia dla tylu studentów, ile nowych miejsc otworzyły.