Turyści znaleźli na szlaku w Beskidach szczenię wilka, które zabrali. Ostatecznie trafiło do bielskiego ośrodka rehabilitacji dzikich zwierząt i wkrótce wróci do watahy.

REKLAMA

Matka szczenięcia najprawdopodobniej została spłoszona przez luzem wypuszczonego psa. "Wszystko działo się w środku dnia, w niedzielę. Matka mogła w panice przenosić młode. To się normalnie nie dzieje. W przypadku zagrożenia wilki przenoszą młode tylko w godzinach późnowieczornych. Tu musiała być bardzo napięta sytuacja"- uważa Sabina Nowak ze Stowarzyszenia dla Natury Wilk.

Przypadkowi turyści, którzy wędrowali szlakiem w Beskidzie Żywieckim, dostrzegli - jak relacjonowali później - psa, który niósł w pysku szczenię i je upuścił niedaleko nich.

"Pies raczej by się tak nie zachował. Przypuszczamy, że była to wilczyca. Miała pecha, że akurat szła grupa turystów. Trudno mieć pretensje do ludzi. Nie mieli bladego pojęcia, że to wilczek. Maluch wygląda jak szczenię psa w typie owczarka niemieckiego. Chcieli pomóc. To naturalna reakcja wynikająca z wrażliwości. (...) Nie dali szans wilczycy, by wróciła po szczeniaka. Turyści nie mieli świadomości, że zwierzę chce to zrobić. Zabrali malucha" - podała Nowak.

Wilczek trafił do miejskiego zoo w Żywcu, a potem ośrodka rehabilitacji dzikich zwierząt.

Weterynarze szacują, że ma około 2 tygodni.

Przyrodnicy ze Stowarzyszenia dla Natury Wilk chcą go oddać jego rodzinie. "Czekamy na moment, gdy nieco odsapnie. Odżywiamy i ogrzewamy go. Intensywnie szukamy jego watahy" - powiedziała Sabina Nowak.

W Beskidach żyją trzy watahy. To grupa rodzinna pod Romanką, druga jest w Worku Rajczańskim, a trzecia bardziej na wschód - w rejonie Rycerzowej.

Na podstawie własnych badań ekolodzy szacują, że w zachodniej połowie Polski bytuje ok. 80-85 grup rodzinnych. Nie wiadomo, ile ich jest na wschód od linii Wisły.

Wilk w Polsce jest objęty ścisłą ochroną.