Trybunał Konstytucyjny kolejny raz przełożył termin rozpatrzenia sprawy urzędowania Rzecznika Praw Obywatelskich po upływie kadencji. Chodzi o przepis, umożliwiający Adamowi Bodnarowi działanie do chwili powołania jego następcy. Nowy termin kolejny raz nakłada się na procedurę wyboru nowego RPO.

REKLAMA

Rozprawa miała się odbyć w czwartek, została jednak przełożona na 24 lutego. Oficjalną przyczyną zmiany terminu kolejny raz jest choroba jednego z sędziów. Praktycznie jednak to już bodaj szósty wyznaczony przez Trybunał termin w tej sprawie i trudno się nie domyślić, że kluczowym powodem może być problem z wyborem Rzecznika, który odpowiadałby rządzącym. Wskazany na to stanowisko 21 stycznia przez Sejm wiceminister i poseł PiS Piotr Wawrzyk musi jeszcze uzyskać zgodę Senatu, ten zaś zbiera się w przyszłym tygodniu.

Rozprawa przed czy po Senacie?

Wybór terminu ma istotne znaczenie z powodu kalkulacji skutków, jakie mogą wywołać te dwa wydarzenia. Spodziewane uznanie przez TK, że zaskarżony przepis, umożliwiający dziś działanie Adamowi Bodnarowi jest niekonstytucyjny, stawiałoby Senat przed wyborem "albo Wawrzyk, albo pusty urząd RPO". Zwolennicy rządu nie mają w Senacie większości i Wawrzyk nie ma raczej szans, ale być może takie postawienie sprawy przekonałoby któregoś z wahających się senatorów do poparcia kandydatury posła i wiceministra w rządzie PiS.

Gdyby Senat zaakceptował wybór Sejmu, sam wyrok Trybunału ws. Bodnara nie miałby już znaczenia. Dotychczasowy RPO musiałby odejść (Bodnar zapowiedział już, że uszanuje wyrok), jego miejsce zająłby zaś Wawrzyk.

Jeśli jednak zgodnie z oczekiwaniami Senat Wawrzyka odrzuci przed wydaniem wyroku TK - Rzecznika Praw Obywatelskich po prostu nie będzie. Bodnar odejdzie, a uzgodnienie kandydata, cieszącego się jednocześnie poparciem Sejmu i Senatu jest niemożliwe.

P.O. RPO?

Nieoficjalnie i nader powszechnie mówi się, że w tej sytuacji rządzący uchwalą szybko ustawę, pozwalającą na powołanie osoby pełniącej obowiązki Rzecznika Praw Obywatelskich. Jako uzasadnienie wskażą właśnie niemożność uzgodnienia kandydata, spełniającego oczekiwania i zdominowanego przez Zjednoczoną Prawicę Sejmu i Senatu, gdzie koalicja rządząca stanowi mniejszość. Do tego dołożą też argument o potrzebie powołania urzędu, dbającego o prawa obywatelskie mimo braku RPO wymaganego przez prawo.

Konstytucja funkcji osoby pełniącej obowiązki Rzecznika nie przewiduje. Opozycja już dziś mówi, że będzie to niekonstytucyjny "dubler" RPO. Sęk jednak w tym, że ów p.o. Rzecznika wcale nie musi być Rzecznikiem, opisanym przez Konstytucję. Takiego przecież powołać się nie udało. Staraliśmy się przecież kilka miesięcy - powiedzą rządzący - ale nasze starania storpedował brak zgody opozycyjnego Senatu.

Nowy p.o. RPO, jakkolwiek zostanie nazwany, może jedynie spełniać funkcję Rzecznika, zdejmując tym samym z głowy rządzących zarzuty o niedopełnienie wymogów Konstytucji. Stanowisko to będzie zresztą mógł objąć nawet Piotr Wawrzyk - w końcu przecież wybrany przez Sejm.