Szczeciński sąd nie zdecydował o zastosowaniu tymczasowego aresztowania wobec sternika łodzi motorowej, która w sobotę przewróciła się na jeziorze Dąbie. W wypadku zginęła dziesięcioletnia dziewczynka.

REKLAMA

Jak poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Szczecinie Ewa Obarek, prokurator złoży zażalenie na dzisiejszą decyzję sądu.

Sternik łodzi motorowej, która w sobotę przewróciła się na szczecińskim jeziorze Dąbie, usłyszał zarzuty spowodowania wypadku w ruchu wodnym, w wyniku którego jedna osoba poniosła śmierć, a druga doznała obrażeń ciała, a także nieudzielenia pomocy "osobie znajdującej się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia" mimo że - według śledczych - miał taką możliwość bez narażania siebie.

Według informacji prokuratury, sternik w chwili zdarzenia był trzeźwy. Mężczyźnie grozi od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.

Siedem osób wpadło do wody

Do wypadku doszło w sobotę po godz. 12 na jeziorze Dąbie, na wysokości Orlego Przesmyku. Wywróciła się łódź motorowa z ośmioma osobami na pokładzie. Siedem osób wpadło do wody, a w kabinie została uwięziona dziewczynka. Gdy na miejsce wypadku przybyli ratownicy WOPR i policjanci, ci ostatni zanurkowali i wydobyli ją.

Jak informowała rzeczniczka Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie Paulina Targaszewska, dziewczynkę reanimowali ratownicy w karetce, a także zespół lotniczego pogotowia ratunkowego.

Według informacji przekazanych przez Targaszewską, z grupy podjętych z wody osób 6-letnia dziewczynka z urazem ręki i barku została zabrana do szpitala razem z 40-letnią mamą, która doznała urazu głowy i barku. 6-letni chłopiec miał otarcia i do szpitala pojechała z nim 36-letnia kobieta.