"Nagrody nie oddam” - mówi w rozmowie z naszą reporterką doradca prezydenta Tomasz Nałęcz. "Newsweek” poinformował, że ministrowie i doradcy Bronisława Komorowskiego przyjęli łącznie ponad 500 tysięcy złotych. Nałęcz twierdzi, że dostał ponad 30 tys.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

nałęcz

Tomasz Nałęcz zastrzega w rozmowie z reporterką RMF FM Agnieszką Burzyńską, że przyznanej mu nagrody nie odda. Nie zamierzam tego uczynić - powiedział.

Doradca prezydenta nie przypomina sobie dokładnie, jaką sumę dostał. Jak stwierdził, takiej ewidencji nie prowadzi. Nie chciałbym skłamać, ponieważ nie pamiętam tego dokładnie, ale jakby to brutto policzyć, to pewnie byłoby ponad 30 tysięcy, a może trochę mniej - powiedział.

Doradca prezydenta nie ma wyrzutów sumienia. W większości instytucji budżetowych są premie. Marzeniem każdego pracownika jest, żeby dostać tę premię. Jeśliby zapadła taka decyzja, że nie otrzymujemy premii, pewnie bym zacisnął zęby i z tego powodu nie rozpaczał - dodał.

Pół miliona złotych nagrody od prezydenta

Wysokości nagród dla otoczenia prezydenta Komorowskiego są jeszcze wyższe niż sumy, jakie przyznano wicemarszałkom Sejmu. Ministrowie i doradcy Bronisława Komorowskiego przyjęli łącznie ponad 500 tysięcy złotych - informuje "Newsweek".

To właśnie ten tygodnik poinformował, że jedną z osób, które przyjęły nagrodę za pracę w Kancelarii Prezydenta, jest doradca Bronisława Komorowskiego Tomasz Nałęcz.

Z komunikatu biura prasowego wynika, że w 2012 roku średnia nagród dla ministrów wyniosła ok. 39 tys. złotych, a dla doradców - 36 tys. złotych. Łącznie to ok. 570 tys. złotych.

Okazuje się, że wysokie nagrody przyznawane współpracownikom prezydenta, to norma. Tylko w 2011 roku łączna wartość premii wyniosła prawie 700 tys. złotych.

Wcześniej nagrody przyznano także w Sejmie

Z powodu przyjęcia 40 tysięcy złotych nagrody za ubiegły rok na głowę wicemarszałek Sejmu Wandy Nowickiej posypały się gromy. Została nawet usunięta z klubu Ruchu Palikota. Nagrody dostali także pozostali wicemarszałkowie Sejmu i sama marszałek Ewa Kopacz. Po nagłośnieniu sprawy zainteresowani ogłosili, że pieniądze przekażą na cele charytatywne.