W podwarszawskim Jadwisinie doszło do tajnego spotkania premiera Jarosława Kaczyńskiego z liderami LPR i Samoobrony. Przygotowania do rozmów trwały od rana. Samoobrona bowiem zagroziła, że jeżeli PiS nie wróci do rozmów o koalicji, to ona nie poprze budżetu. A pierwsze czytanie projektu już dziś.

REKLAMA

Trudno powiedzieć, czym zakończyło się spotkanie. Czy groźby Leppera przyparły premiera do muru? Czy też premier ostro postawił sprawę i zagroził wcześniejszymi wyborami?

Wiadomo tylko, że Andrzej Lepper nie wraca do Sejmu, a jedzie do siedziby Samoobrony. Wezwał tam także szefa klubu Krzysztofa Filipka i Janusza Maksymiuka. Powrót Samoobrony do rządu to jedyny sposób rozwiązania obecnej sytuacji – stwierdził natomiast Roman Giertych, który po spotkaniu udał się z kolei do swojego resortu. Ich powrót do stolicy nie wyglądał na tryumf. Czyżby więc ostatnie słowo należało do premiera?

Groźba, że partia Leppera zagłosuje przeciwko budżetowi, jak się wydaje może przyspieszyć powrót Samoobrony do koalicji. Choć odrzucenie budżetu w pierwszym czytaniu nie rodzi co prawda żadnych poważnych skutków w postaci wyborów, to jednak komplikuje sprawę i byłoby spektakularną porażką PiS. Tego Prawo i Sprawiedliwość chce uniknąć – przyznaje poseł Tomasz Markowski. Będzie nam zależało najbardziej na tym, żeby jednak to głosowanie przebiegło w sposób bezpieczny dla nas - dodaje.

Wojciech Wierzejski z LPR prorokuje, że teraz sprawa powrotu Leppera nabierze przyspieszenia: Liczymy na to, że do czasu tego głosowania Lepper też już będzie w rządzie. Poseł Markowski z PiS przyznaje, że po odwrocie ludowców w stronę PO, ponowna koalicja z Samoobroną staje się dla PiS koniecznością. Mam nadzieję, że niektórzy nam ewentualne decyzje, które by zapadły takie a nie inne, wybaczą. Teraz PiS-owi pozostał problem, jak dobrze sprzedać powrót Leppera i jaką znaleźć wymówkę.