Czy to związki prokuratora Jerzego Hopa z Lechem Kaczyńskim i Zbigniewem Ziobrą pozwalają mu wciąż pobierać wysoką pensję? Jak ujawnili reporterzy RMF FM, oskarżony o korupcję i wyłudzenia Hop wciąż zarabia pieniądze w prokuraturze. Były szef prokuratury apelacyjnej w Katowicach otrzymał przez pięć lat 200 tysięcy złotych.

REKLAMA

Jerzy Hop pełnił funkcję szefa katowickiej prokuratury apelacyjnej w czasie, gdy prokuratorem generalnym był Lech Kaczyński, a jego zastępcą Zbigniew Ziobro. Był więc zaufanym ich człowiekiem. Warto dodać, że to właśnie Hop miał w 2004 r. przekazać informacje ówczesnej minister sprawiedliwości Barbarze Piwnik, że chce postawić zarzuty Leszkowi Millerowi. Tą deklaracją prokurator zaskarbił sobie wdzięczność Kaczyńskiego - mówi jeden z prokuratorów z prokuratury krajowej. Kancelaria Prezydenta zaprzecza tym sugestiom.

Były szef katowickiej prokuratury apelacyjnej jest oskarżony o wyłudzenie prawie 2 milionów złotych od firm ze Śląska. Nie przeszkadza mu to jednak w pobieraniu połowy pensji od tej samej prokuratury, która go oskarża. To bulwersujący fakt, szczególnie przy zapewnieniach ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry o bezwzględnym traktowaniu korupcji.

Hop został zwolniony w 2002 r., a więc jeszcze za rządów SLD. Sąd dyscyplinarny orzekł o wydaleniu go ze służby, jednak prokurator odwołał się, a sąd drugiej instancji uchylił poprzedni wyrok (warto zaznaczyć, że stało się to już za rządów Prawa i Sprawiedliwości). Teraz sprawa ma być ponownie rozpatrzona.

Hop wciąż pobiera pieniądze. Pensja będzie wpływać na jego konto jeszcze długo, gdyż proces szybko się nie skończy. Pobiera połowę należnego mu wynagrodzenia, czyli około 3200-3300 zł netto - mówi RMF FM obecny szef prokuratury apelacyjnej w Katowicach Tomasz Janeczek. Rodzi się pytanie, czy to dawne związki z obecną władzą pozwalają mu unikać dyscyplinarnej kary.

Niezależnie od postępowania dyscyplinarnego w sądzie karnym trwa proces Jerzego Hopa, który jest oskarżony o wyłudzenia. Prokuratura – ta sama, która mu płaci – zarzuca mu, że wyłudził od 60 firm pieniądze na sprzęt dla podległych prokuratur. Fundusze trafiały jednak do jego kieszeni.