Znamy już 10 przyszłych komisarzy z krajów, które 1 maja przystąpią do Unii Europejskiej. Ich nazwiska ostatecznie zatwierdził dziś przewodniczący Komisji Europejskiej, Romano Prodi. Przez pół roku, nowi komisarze nie będą jednak pełnić żadnej funkcji.

REKLAMA

Nowi komisarze nie dość, że nie będą pełnić funkcji, to jeszcze będą przypisani do gabinetów obecnych komisarzy – dlatego ironicznie określa się ich mianem "stażystów".

Większość komisarzy pozostanie na stanowiskach przez dwie kadencje, czyli aż 5,5 roku. Oznacza to, że jeśli nawet Platforma Obywatelska wygra przyszłe wybory parlamentarne, trudno będzie odwołać Danutę Hübner - komisarz mianowaną przez rząd SLD. Obok „stażystki” Hübner, szlify na unijnych urzędach zdobywać będzie też wielu innych byłych negocjatorów.

Polakom już naraził się Peter Balazs - obecny węgierski ambasador przy UE i przyszły węgierski komisarz - bo zapowiedział wprowadzenie restrykcyjnych przepisów, dotyczących pracy Polaków na Węgrzech.

Wielkie kontrowersje budzi kandydatura estońskiego komisarza, który był członkiem radzieckiej partii komunistycznej.

Przeszłość niektórych kandydatów kładzie się cieniem na przyszłej Komisji Europejskiej. Bruksela nie ma jednak możliwości ich sprawdzania. Opierać się może jedynie na informacjach, dostarczonych przez służby specjalne kraju, który wysyła kandydata.

16:40