Propozycje strony rządowej i zarządu Polskiej Grupy Górniczej nie dają gwarancji, że wyrzeczenia górników w postaci czasowej redukcji wynagrodzeń o 20 proc. pozwolą firmie przetrwać - ocenia szef górniczej Solidarności Bogusław Hutek. W czwartek związki zdecydują, czy przyjąć propozycję zarządu.

REKLAMA

Wcześniej związkowcy odrzucili projekt porozumienia, zgodnie z którym od maja do lipca wymiar czasu pracy i wynagrodzenia w PGG miałyby być zmniejszone o 20 proc. Zarząd spółki odrzucił natomiast propozycję związków, które gotowe były zaakceptować postojowe w piątki, płatne w wysokości 60 proc. wynagrodzenia za ten dzień.

We wtorek związkowcy rozmawiali o sytuacji PGG z wicepremierem Jackiem Sasinem, który przekonywał ich do przyjęcia propozycji zarządu. Swoje stanowisko związki mają przedstawić w czwartek.

W środę szef górniczej "S" skomentował, że propozycje zarządu i strony rządowej postawiły stronę społeczną - jak mówił - "pod ścianą z pistoletem przystawionym do głowy", bez gwarancji, że wdrożenie planu przedstawionego przez zarząd pozwoli spółce przetrwać.

Na pytania co dalej - jak ma dalej funkcjonować PGG - pan premier Sasin powiedział, że do połowy albo do końca maja, czyli pewnie po wyborach, przedstawią program restrukturyzacji PGG. Na pytania, co będzie w sierpniu i później, nikt nie jest dziś w stanie odpowiedzieć - powiedział Hutek.

De facto nie wiemy, czy ograniczenie dzisiaj wynagrodzeń pracowników PGG o 20 proc. doprowadzi do tego, że ta firma przetrwa - nikt nam nie jest w stanie tego teraz zagwarantować ani powiedzieć - dodał lider górniczej Solidarności, oceniając, że rząd powinien przedstawić program restrukturyzacji PGG.

Niech przedstawią program, który pokaże, że przy wyrzeczeniach 20-procentowej redukcji wynagrodzeń i innych ta spółka jest w stanie funkcjonować dalej i przetrwać, uratować miejsca pracy; chcemy zobaczyć sens tych wyrzeczeń - wyjaśnił Hutek, przypominając, że przy tworzeniu PGG ponad cztery lata temu związkowcy zgodzili się na zawieszenie części świadczeń pracowniczych, widząc sens takich działań w postaci ustabilizowania sytuacji największej górniczej spółki.

Według Hutka, wariant zaproponowany przez związkowców (wprowadzenia postojowego przez jeden dzień w tygodniu na trzy miesiące) również pozwoli PGG skorzystać z tarczy antykryzysowej, choć oszczędności będą o ok. 100 mln zł miesięcznie mniejsze. Dla zarządu PGG taki wariant jest niewystarczający.

Według rządu i zarządu, ratowanie spółki wymaga miesięcznie 120 mln zł, które pozyskają na ograniczeniu wynagrodzeń, na dotacji (w ramach "tarczy" - PAP) i na ograniczeniu inwestycji. Wtedy spółka przez te trzy miesiące będzie przynosiła tylko 45 mln zł straty. Natomiast gdyby poszli naszym wariantem, pieniędzy z "tarczy" jest mniej o 100 mln zł miesięcznie, czyli łącznie 300 mln zł mniej (...). Dlatego przekonują nas, że jedyne wyjście to wyrzeczenie się 20 proc. wynagrodzeń, żeby spółka doraźnie przetrwała te trzy miesiące - relacjonował Hutek.

Zarząd chce zmian

Zgodnie z propozycją zarządu, po ograniczeniu czasu pracy i wynagrodzeń o 20 proc., dzięki dofinansowaniu z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, spółka zyskałaby 70 mln zł miesięcznie, dodatkowo przez obniżenie płac oszczędziłaby 55 mln zł miesięcznie, ograniczenie wydatków operacyjnych i inwestycyjnych przyniosłoby 70 mln zł miesięcznie, a łączny efekt ekonomiczny pakietu wynosiłby ok. 195 mln zł każdego miesiąca i 585 mln zł po kwartale.

Wyliczono, że jeżeli spółka nie podejmie proponowanych przez zarząd działań, a zapotrzebowanie na węgiel jeszcze spadnie, PGG będzie przynosiła 240 mln zł strat miesięcznie. Jak relacjonowali związkowcy, podczas wtorkowego spotkania w Warszawie jako alternatywę dla zaproponowanego przez zarząd pakietu antykryzysowego wskazywano możliwość ogłoszenia upadłości likwidacyjnej PGG. Resort aktywów państwowych nie skomentował tej informacji.

W środę zarząd PGG poinformował, że od 1 maja Grupa na miesiąc zawiesi wykonanie części kontraktów na roboty zlecone w kopalniach oraz na dzierżawę maszyn i urządzeń górniczych. Spółka powiadomiła kontrahentów o wystąpieniu tzw. siły wyższej, niezależnej od stron umowy. Okoliczności te prowadzą do przymusowego, niemożliwego do przewidzenia wcześniej oraz niezależnego od PGG SA ograniczenia planowanych działań - napisali pełnomocnicy zarządu w pismach do partnerów spółki.

W prawnych stosunkach gospodarczych tzw. siła wyższa (force majeure) oznacza niezawinione i niemożliwe do przewidzenia ani uniknięcia nagłe zdarzenie zewnętrzne. Powołanie się na nie może zwalniać firmę od obowiązku wykonania umowy, pod warunkiem, że związek przyczynowo-skutkowy między siłą wyższą a trudnościami przedsiębiorcy jest rzeczywisty, a zobowiązany dochował należytej staranności - m.in. niezwłocznie zawiadomił o zidentyfikowaniu konkretnych skutków siły wyższej w swoim przedsiębiorstwie.

Grupa argumentuje, że epidemia spowodowała istotne obniżenie zapotrzebowania na rynku energii elektrycznej, co bezpośrednio wpłynęło na ilość obieranego z kopalń węgla. Kluczowi odbiorcy naszego produktu w sposób bezprecedensowy i na niespotykaną dotychczas skalę zmniejszyli zapotrzebowanie na dostawy węgla i wezwali spółkę do renegocjowania warunków dostaw - zawiadamia spółka, oceniając, iż obecnie niemożliwe jest jeszcze określenie realnego poziomu kontraktów z energetyką.