Pierwszy dzień szczytu w Brukseli zakończył się niespodziewanym wetem Włochów. Premier Giuseppe Conte zablokował przyjęcie niewywołujących kontrowersji wniosków ze szczytu w sprawach obronnych, jednolitego rynku i gospodarki, domagając się rozwiązania problemu dotyczącego migracji. Nie był to również dobry dzień dla Polski, ponieważ według medialnych doniesień Komisja Europejska w piątek uruchomi procedurę naruszenia prawa unijnego wobec polskiej ustawy o Sądzie Najwyższym.

REKLAMA

Jak relacjonowały dziennikarzom źródła unijne, liderzy unijni tłumaczyli przez około pół godziny premierowi Włoch Giuseppe Conte, który jest po raz pierwszy na szczycie w Brukseli, jak wygląda procedura przyjmowania wniosków. Niektórzy dyplomaci relacjonowali, że sytuacja wyglądała tak, jakby nie rozumiał on, co właściwie się dzieje, dlatego jeszcze przed dyskusją o migracji na wszelki wypadek odmówił poparcia wniosków w innych sprawach.

Inne źródła wskazywały jednak, że po około 30 minutach tłumaczeń dla wszystkich było jasne, jak wygląda procedura. Aby mimo wszystko przyjąć pierwszą część zapisów ze szczytów padały propozycje, by podzielić dokument końcowy na dwie części lub nawet zamknąć i zaraz otworzyć kolejny szczyt.

Ostatecznie mimo że 27 krajów chciało przyjąć wnioski, nie zrobiono tego i z powodu zastrzeżeń Rzymu odwołana została konferencja prasowa szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska i przewodniczącego KE Jeana-Claude'a Junckera.

Niewykluczone, że kolacja, na której przywódcy rozmawiają o migracji, umożliwi odblokowanie przez Włochy wniosków. Jeśli jednak się tak nie stanie, nie będzie to pierwszy szczyt unijny, którego dokument końcowy nie został przyjęty przez państwa UE.

Źródła unijne przypominały w czwartek, że konkluzje zostały też zablokowane w marcu 2017 r. Wtedy zrobiła to ówczesna premier Polski Beata Szydło, wyrażając sprzeciw wobec reelekcji szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska. Sytuacje te nie są jednak zupełnie tożsame, bo wówczas nie było kontrowersji co do zapisów samych wniosków, dlatego mogły one zostać ogłoszone (nieprzyjęte przez szczyt) przez Tuska w imieniu państw członkowskich. Teraz jednak nie ma zgody co do samych zapisów wniosków, dlatego unijni urzędnicy nie mają gotowych scenariuszy.


Migracja w wizji Tuska

Jeszcze przed rozpoczęciem szczytu premier Włoch mówił, że ma nadzieję, że wyrazy solidarności ws. migracji, jakie usłyszał od państw członkowskich, zostaną przełożone na czyny. Rzym na zorganizowanym przez szefa KE Junckera miniszczycie migracyjnym w ubiegłą niedzielę złożył 10-punktowa propozycję, która m.in. przewiduje podział między kraje UE nie tylko uchodźców, ale też migrantów ekonomicznych, którzy przybywają do UE.

W zamyśle tym chodzi o zbiorową odpowiedzialność za przyjmowanie migrantów ze statków, bo teraz ci, którzy przeprawią się przez morze, trafiają w dużej mierze do Włoch. Zgodnie z prawem UE to pierwszy kraj jest odpowiedzialny za rozparzenie wniosku o azyl i jeśli się on nie należy, odesłanie migranta do kraju pochodzenia.

Polska delegacja popiera te pomysły. "Stanowisko Polski jest pozytywne" - powiedział premier Mateusz Morawiecki pytany na szczycie UE w Brukseli o dyskutowaną na tym spotkaniu propozycje tworzenia poza granicami Unii tzw. platform dla statków czyli obozów w których ma się dzielić imigrantów na ekonomicznych i tych, którym należy się azyl.

To po prostu zamknięte obozy dla uchodźców, którzy próbują się dostać statkami do Unii Europejskiej. To pomysł lansowany w przeszłości np. przez Węgry Victora Orbana, teraz poddał go pod dyskusję szef Rady Europejskiej - Donald Tusk. Hiszpania i Francja widzą jednak takie obozy raczej w krajach Unii, z taką koncepcją stanowczo nie zgadza się Morawiecki, gdyż jego zdaniem to byłoby zachęcanie migrantów do przyjazdu do Unii.

Tworzenie obozów poza granicami UE budzi jednak kontrowersje ze względu na prawa człowieka. Problem polega również na tym, by ani jeden kraj Afryki Północnej nie zgodził się jeszcze, by na swoim terytorium gościć takie obozy.

"Ustawa o SN zgodna z konstytucją"

Na konferencji prasowej w pierwszym dniu szczytu UE w Brukseli premier Polski był pytany o doniesienia medialne, że Komisja Europejska zamierza uruchomić procedurę naruszenia prawa unijnego wobec polskiej ustawy o Sądzie Najwyższym.

Zgodnie z ustawą o SN, która weszła w życie 3 kwietnia, w trzy miesiące od tego terminu - czyli 3 lipca - w stan spoczynku przechodzą z mocy prawa sędziowie SN, którzy ukończyli 65. rok życia. Mogą oni dalej pełnić swoją funkcję, jeśli - w ciągu miesiąca od wejścia w życie nowej ustawy, czyli do 2 maja - złożyli stosowne oświadczenie i przedstawili odpowiednie zaświadczenia lekarskie, a prezydent wyrazi zgodę na dalsze zajmowanie stanowiska sędziego SN.

Morawiecki, pytany o te doniesienia, zaznaczył na czwartkowej konferencji prasowej, że trudno mu się odnosić do informacji medialnych.

Odczytuję to z jednej strony jako prawdopodobną refleksję po stronie Komisji Europejskiej, że ich przesunięcie procedury art. 7 na forum Rady UE doprowadziło do wytrącenia pewnych argumentów z ręki KE - powiedział premier.

Jego zdaniem Komisja stwierdziła po wtorkowym wysłuchaniu na forum Rady Unii Europejskiej (zasiadają w nim przedstawiciele państw członkowskich UE), że nie będzie prawdopodobnie w stanie przekonać wystarczająco szerokiej grupy unijnych krajów do swoich racji i będzie szukała innych ścieżek. Mogę tylko ubolewać, że Komisja sama zaczęła prawdopodobnie powątpiewać w tę możliwość dogadania się z nami, podczas gdy my zrealizowaliśmy wszystkie kroki, które uzgodniliśmy z Komisją Europejską. Nie jest to do końca tak, jak być powinno, ale jest to polityka po stronie KE - powiedział.

Zaznaczył, że ewentualne uruchomienie procedury naruszenia prawa unijnego to "oczywiście prerogatywa KE". Zgodnie z pewną procedurą odniesienia się do takiego wniosku KE będziemy bardzo skrupulatnie i bardzo drobiazgowo, bardzo konkretnie przedstawiali nasze racje w nowej procedurze, jeśli taka procedura się pojawi, jeśli zaistnieje - powiedział szef rządu.

Trudno mi zrozumieć, jakimi ścieżkami chodzi ta linia rozumowania czy argumentacji Komisji Europejskiej, szczególnie te ostatnie propozycje, które pojawiły się rzeczywiście w eterze, czy ostatnie możliwości złożenia tej nowej skargi - dodał Morawiecki. Podkreślił, że rząd był "w bardzo zawansowanym dialogu z Komisją Europejską". "I praktycznie nie tylko wszystkie elementy z uzgodnień, które w procesie negocjacji rodziły się w styczniu, lutym, marcu na różnych forach, nie tylko z moim udziałem, my je wszystkie zaadresowaliśmy w sposób zgodny z ustaleniami z Komisją Europejską" - zapewnił szef rządu.

Dodał, że dialog ten potraktował bardzo poważnie, jak również "słowo dane po drugiej stronie". Ja słowa dotrzymałem. My słowa dotrzymaliśmy - oświadczył premier.

Zaznaczył, że na pewno będzie rozmawiał z szefem KE Jean-Claude'em Junckerem na temat praworządności na marginesie rozpoczętego w czwartek szczytu UE.

"Trudno im zrozumieć system postkomunistyczny"


Rozmawiałem wcześniej w Sofii dość długo, także w obecności ministra ds. europejskich Konrada Szymańskiego i dyrektora (generalnego KE) Martina Selmayra. Było ogromne zrozumienie po stronie pana przewodniczącego. Nie chciałbym tworzyć jakichś napięć wewnątrz Komisji Europejskiej. To jest oczywiście sprawa kolegium komisarzy. Sprawa jest prowadzona przez wiceprzewodniczącego Fransa Timmermansa, do którego mam pełny szacunek. Niemniej jednak nie zgadzamy się co do oceny stanu faktycznego - dodał Morawiecki.

Jego zdaniem trudno, aby przyjaciele z zachodniej części UE "wykazywali się dużym zrozumieniem wobec tego, co się dzieje w centralnej części UE, ponieważ nie rozumieli systemu komunistycznego". Trudno im zrozumieć system postkomunistyczny. (...) My robimy swoje. Temu, kto będzie chciał, będziemy tłumaczyć w tej procedurze na Radzie UE. Jestem umiarkowanym optymistą, że większość państw członkowskich przyjmie naszą argumentację, czy przynajmniej wystarczająco wiele państw członkowskich przyjmie naszą argumentację - powiedział.

Zapewnił, że Polska nie zamierza wycofywać się z reformy Sądu Najwyższego. Zwrócił uwagę, że większość sędziów SN (16 na 27), którzy osiągnęli już wiek emerytalny, złożyła oświadczenia dotyczące woli pozostania na stanowisku i teraz to prezydent podejmie decyzję, czy będą oni mogli w dalszym ciągu orzekać. Według niego podobnie dzieje się w innych krajach członkowskich UE "w przypadku wniosków o przedłużenie zdolności, możliwości orzekania po osiągnięciu wieku emerytalnego".

Morawiecki ocenił, że ustawa o Sądzie Najwyższym jest "absolutnie zgodna z konstytucją". "Konstytucja deleguje właśnie na ustawę regulacje spraw z tym związanych. W związku z tym 16 na 27 (sędziów) przyznało pośrednio, że znajdujemy się w ramach działania tej ustawy, to jest też dodatkowy argument dla KE, żeby nie tworzyć nowych propozycji i rozwiązań" - wskazywał premier.

Zauważył przy tym, że unijny szczyt dotyczy innych tematów i - jego zdaniem - "nikt się specjalnie nie interesuje tą kwestią po stronie państw członkowskich". "Nikt mnie o to nie zagadnął. Tą sprawą żyją polskie media, żyje opozycja. Był cytowany pan przewodniczący (Grzegorz) Schetyna, czyli przewodniczący totalnej opozycji, która oczywiście totalnie nie zgadza się na jakikolwiek kompromis" - powiedział szef rządu.

Zaznaczył, że polska konstytucja mówi generalnie o tym, że wiek przejścia w stan spoczynku określa ustawa. "Jest to art. 180. My trzymamy się konstytucji, trzymamy się ustawy. Ustawa o Sądzie Najwyższym jest w pełni zgodna z konstytucją. Nie widzę powodu, aby ją zmieniać" - podkreślił Morawiecki.

(nm)