"Platfusy do Brukseli", "Tusku, gdzie twój cud?" Takie hasła widnieją na transparentach niesionych przez szczecińskich stoczniowców. Związkowcy wręczyli już wojewodzie zachodniopomorskiemu petycję do premiera, w której proszą o pomoc w ratowaniu zakładu. Komisja Europejska odrzuciła wczoraj plany restrukturyzacyjne zakładu; dała dobę na ich poprawienie.

REKLAMA

W szczecińskim proteście bierze udział 3 tys. osób. Większość z nich to stoczniowcy z pierwszej zmiany; na terenie zakładu została bowiem część pracowników, aby zapewnić ciągłość pracy. Stoczniowcy nie chcą pogorszyć i tak już dramatycznej sytuacji zakładu.

Protestujący spod stoczni przeszli na Wały Chrobrego, gdzie swoją siedzibę ma wojewoda zachodniopomorski. Tam wręczyli mu petycję adresowaną do rządu. Stoczniowcy domagają się natychmiastowych skutecznych działań dla ratowania zakładu.

Mieczysław Jurek, szef solidarności na Pomorzu Zachodnim, nie wyklucza, że to początek całej serii akcji protestacyjnych i strajków. Stoczniowcy tak łatwo nie pozwolą pozbawić się miejsc pracy – zaznacza.

Wczoraj Komisja Europejska zapowiedziała, że do dziś rząd ma czas na poprawienie planów restrukturyzacji stoczni w Gdyni i Szczecinie. Bruksela zakwestionowała program przekształcania zakładów. Mówiąc wprost – poszło o pieniądze, a dokładnie o to, kto ma je wydać. Inwestorzy, którzy zdecydowali się kupić stocznie, wynegocjowali, że polski rząd dołoży do restrukturyzacji. Komisja uznała, że Polska wpompowała w zakłady już dość i powiedziała stanowcze nie.

To dlatego też wczoraj późnym wieczorem Aleksander Grad przekonywał inwestorów, by ograniczyć pomoc budżetu. Jak nieoficjalnie dowiedziała się reporterka RMF FM, inwestorzy stoczni w Szczecinie, Gdańsku i Gdyni prawdopodobnie przystaną na warunki Komisji Europejskiej dotyczące restrukturyzacji zakładów. Resort skarbu czeka jeszcze na oficjalną odpowiedź w tej sprawie. Ogłoszenie decyzji około 13.