Prokuratura zajęła się sprawą wczorajszego happeningu "Solidarności" przed bramą Stoczni Gdańskiej. Związkowcy wspólnie z politykami PiS odpiłowali z niej napis "imienia Lenina", którego umieszczenie na bramie uznali za propagowanie komunizmu.

REKLAMA

Na razie śledczy z prokuratury rejonowej Gdańsk-Oliwa poprosili policję o udostępnienie materiałów z wczorajszej akcji przed stocznią. Cały jej przebieg rejestrował bowiem kamerą policyjny technik.

Po przeanalizowaniu nagrań śledczy podejmą decyzję, czy i pod jakim kątem wszcząć śledztwo. Mogliby np. badać sprawę uszkodzenia mienia. Rzecznik prezydenta Gdańska powiedział naszemu dziennikarzowi, że jeśli postępowanie nie będzie prowadzone z urzędu, to miasto jako pokrzywdzony złoży doniesienie o popełnieniu przestępstwa.

Odpiłowali kontrowersyjny napis

Napis "im. Lenina" odcięli znad bramy stoczni między innymi szef związku Piotr Duda i poseł PiS Karol Guzikiewicz. Działacze Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" usunęli też metalowy Order Sztandaru Pracy. Część osób przyglądających się akcji skandowała nazwę Solidarności, a jeden ze związkowców grał na gitarze strajkowe piosenki. Po zakończeniu akcji związkowcy zaintonowali hymn narodowy. Napis został zaś schowany w historycznej, stoczniowej sali BHP.

Nie będę zdziwiony, jak będziemy pociągnięci do odpowiedzialności. Jak widać, rząd jest silny tam, gdzie nie potrzeba, tam gdzie są afery, to się tym nie zajmuje - stwierdził po akcji Piotr Duda.

Napis wisiał od maja tego roku

Miasto Gdańsk postanowiło przywrócić stoczniowej bramie wygląd z sierpnia 1980 r. i w połowie maja tego roku, w miejscu dotychczasowego napisu "Stocznia Gdańska S.A.", pojawiła się nazwa "Stocznia Gdańska im. Lenina". Na bramę wrócił też metalowy Order Sztandaru Pracy. Napis był w tym czasie kilka razy zasłaniany transparentem Solidarności.

Przeciwko takim zmianom od początku sprzeciwiła się zakładowa "S", a troje pomorskich posłów PiS złożyło do prokuratury zawiadomienie o przestępstwie polegającym na propagowaniu idei komunistycznych. Prokuratura umorzyła jednak sprawę, uznając argumenty samorządu, że brama jest swoistym świadkiem historii.