W sejmowych ławach rządowych jak zwykle zasiedli dziś Donald Tusk, Grzegorz Schetyna, Adam Szejnfeld i Sławomir Nowak. Po wczorajszej serii dymisji, sytuacja w rządzie nie jest jednak zwyczajna. Poruszenia nie widać, raczej przygnębienie.

REKLAMA

Wzrok Donalda Tuska utkwiony jest w salę, ewentualnie w dokumenty. Grzegorz Schetyna wpatrzony w swój telefon. Do rozmów pomiędzy premierem a byłym wicepremierem dochodzi rzadko. Podobnie jest w dalszych ławach, choć wszyscy starają się robić dobrą minę. Nic się nie zmieniło - mówi Paweł Graś, jeden z przymusowo zesłanych do Sejmu.

Kolejny zesłaniec - Adam Szejnfeld – dostrzega jednak, że coś się zmieniło: Obawiam się, że to co się dzieje, wstrzyma nas w rozwoju na jakiś czas. Będziemy się starać, żeby ten czas był jak najkrótszy. Te wszystkie oszczerstwa nie mają nic wspólnego z prawdą, zwłaszcza jeśli chodzi o moją osobę. Reszta zainteresowanych nie miała ochoty na rozmowę, bijąc dziś wszelkie rekordy w biegu na dystansie: drzwi Sejmu – drzwi sali plenarnej. To zwyczajny syndrom, gdy pojawiają się problemy.

W piątek klub PO ma wybrać Schetynę na swojego przewodniczącego. Nie ma jeszcze decyzji, czy klub wybierze też kolejnego wiceszefa. Jeśli tak, zostanie nim jeden z sekretarzy stanu, którzy odchodzą z Kancelarii Premiera, najprawdopodobniej Rafał Grupiński.