"Nie wiemy nawet, czy rzeczywiście został stracony, czy go zabili. Jeśli tak, to gdzie to się stało i gdzie go pochowali. Co z nim zrobili. Trudno z tymi pytaniami żyć" - mówi Taciana Koziar, siostra Uładzimira Kawaloua, skazanego na karę śmierci za współudział w zamachu z 11 kwietnia w mińskim metrze. "Wiem, że mój brat nie popełnił tego przestępstwa" - dodaje.

REKLAMA

Jeśli w jakikolwiek sposób był zamieszany - to był wykorzystany. Domagamy się rehabilitacji obu chłopców i oczyszczenia ich imienia, a w przyszłości żądamy wprowadzenia moratorium na wykonywanie kary śmierci aż do jej całkowitego zakazu wykonywania. - mówi Taciana Koziar, która przyjechała dziś z wizytą do Polski.

Nie wiemy nawet, czy rzeczywiście został stracony, czy go zabili. Jeśli tak, to gdzie to się stało i gdzie go pochowali. Co z nim zrobili. Trudno z tymi pytaniami żyć. Nie wiem kto podejmuje decyzje i kto nie podpisuje dokumentów. Wiem, że bez jego rozkazu (Aleksandra Łukaszenki) taka decyzja nie zostanie podjęta - mówi siostra zastrzelonego.

13 maja Taciana Koziar wraz ze swoją matką zaskarżyły w Komitecie Praw Człowieka ONZ zakaz wydania ciała i informacji o miejscu pochówku. 22 marca matka i siostra Kawaloua zwróciły się do prezydenta Aleksandra Łukaszenki i do naczelnika departamentu wykonywania wyroków MSW z prośbą o wydanie ciała, by je pochować. Z administracji prezydenckiej i MSW kobiety otrzymały odmowę z powołaniem się na stosowny paragraf w kodeksie karnym wykonawczym: "ciało nie zostanie wydane, miejsce pochówku nie zostanie ujawnione".

"W domu zrobiłyśmy kącik pamięci"

Zrobiłyśmy kącik pamięci w domu - jest fotografia, wazonik na kwiaty, tam przynoszą kwiaty i zapalają znicze. W domu próbujemy kultywować pamięć o moim bracie - wyznaje siostra straconego Uładzimira Kawaloua. On już jest symbolem walki o prawdę i sprawiedliwość. Ludzie już mają otwarte oczy. Społeczeństwo zaczyna się budzić na Białorusi. Szkoda, że stał się symbolem pośmiertnym - dodaje Taciana Koziar.

Oskarżeni i skazani za przeprowadzenie zamachów mińskim metrze z kwietnia 2011 roku Uładzisłau Kawaliou i Dźmitry Kanawałau zostali rozstrzelani 17 marca. Wcześniej prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko zdecydował, że nie ułaskawi obu mężczyzn. O ułaskawienie skazanych apelowali obrońcy praw człowieka i społeczność międzynarodowa, m.in. szef Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy Jean-Claude Mignon, który argumentował, że istnieją "oczywiste oznaki świadczące o tym, że przyznanie się do winy, na podstawie którego skazano Kanawałaua i Kawalioua, wymuszono torturami". Również sondaż z grudnia 2011 r. przeprowadzony przez niezależny białoruski ośrodek NISEPI wykazał, że więcej Białorusinów nie wierzy w winę skazanych, niż w nią wierzy.

"Cyniczne zabójstwo ze strony państwa"

Prawnik Białoruskiego Komitetu Helsińskiego Hary Pahaniajła nazwał stracenie skazanych cynicznym zabójstwem ze strony państwa, które nie dało swoim obywatelom możliwości pełnego skorzystania z konstytucyjnych praw. W ciągu całej swojej wieloletniej praktyki prawniczej nie pamiętam przypadku tak pospiesznego wykonania wyroku (śmierci). Nie tylko to jest smutne. Przecież to wszystko (egzekucja) się stało jeszcze przed rozpatrzeniem skargi przez Komitet Praw Człowieka ONZ. Wiadomo też, że adwokat Kawalioua szykował skargę nadzorczą - podkreślił Pahaniajła w niezależnej gazecie internetowej "Biełorusskije Nowosti".

Oficjalnych dane na temat liczby egzekucji nie są na Białorusi publikowane. Jak podaje portal internetowy tut.by, w ciągu ostatnich pięciu lat rozstrzelano w tym kraju co najmniej 14 osób. Według danych Amnesty International, od 1991 roku na Białorusi stracono około 400 osób.

Z Tacianą Koziar, siostrą Uładzimira Kawaloua, rozmawiał Mariusz Piekarski:

Mariusz Piekarski:Czy panie jeszcze wierzą w to, że uda się udowodnić, że Uładzimir nie był terrorystą. Nie był kryminalistą, czy już tylko walczycie, by wam powiedzieli, kiedy go stracili i gdzie są zwłoki. Gdzie jest pochowany.

Taciana Koziar: Ja wiem, ze mój brat nie popełnił tego przestępstwa. Jeśli chodzi o niego, wierzymy w to. Jeśli w jakikolwiek sposób był zamieszany - to był wykorzystany. Domagamy się rehabilitacji obu chłopców i oczyszczenia ich imienia, a w przyszłości żądamy wprowadzenia moratorium na wykonywanie kary śmierci aż do jej całkowitego zakazu wykonywania.

Życie ze świadomością, że nie wiecie, kiedy został zabity i gdzie są jego szczątki musi być dodatkowo okrutne.

To bardzo bolesne dla nas. Nie wiemy nawet, czy rzeczywiście został stracony, czy go zabili. Jeśli tak, to gdzie to się stało i gdzie go pochowali. Co z nim zrobili. Trudno z tymi pytaniami żyć.

Macie poczucie, że Łukaszenka ignoruje Wasze prośby, bo wskazanie miejsca stracenia i pochówku byłoby pokazaniem Białorusinom tej niesprawiedliwości?

Nie wiem, kto podejmuje decyzje i kto nie podpisuje dokumentów. Wiem, że bez jego rozkazu taka decyzja nie zostanie podjęta i być może boi się, że wyjdzie na jaw, że to było zabójstwo niewinnych ludzi, a nie sprawiedliwy wyrok.

Dlaczego to Pani brat padł ofiarą?

Tak jak powiedział nam jeden z milicjantów przychodzący na przeszukanie. Mój brat znalazł się w złym czasie, w złym miejscu. Chłopcy byli u znajomych, zaprosili dziewczyny, coś tam wypili. Tylko taką informację mamy.

Ludzie ciągle przynoszą kwiaty pod Wasz dom?

Już nie. To był jeden dzień pamięci o chłopcach, a tym bardziej, że kwiaty były łamane i wyrzucane przez milicję i służby specjalne. Zrobiłyśmy kącik pamięci w domu - jest fotografia, wazonik na kwiaty, tam przynoszą kwiaty i zapalają znicze. W domu próbujemy kultywować pamięć o moim bracie.

Pani brat może stać się stać symbolem ofiar zbrodniczego reżimu. Jego historia może otworzyć wielu ludziom oczy?

Ludzie już wiedzą. On już jest symbolem walki o prawdę i sprawiedliwość. Ludzie już mają otwarte oczy. Społeczeństwo zaczyna się budzić na Białorusi. Szkoda, że stał się symbolem pośmiertnym.

A zanim brat został oskarżony, skazany i stracony, jak ocenialiście prezydenta Łukaszenkę?

My wiedzieliśmy, jaka jest sytuacja, ale żyliśmy. Polityka nas nie interesowała. Ta sytuacja nas boleśnie dotknęła. I to najbardziej boleśnie.

Dla pani po tych wydarzeniach Aleksandr Łukaszenka to jeszcze prezydent, dyktator, czy już zbrodniarz?

To bardzo trudne pytanie dla mnie. Mogę powiedzieć tylko tyle, że to on podpisał wyrok na wykonanie zabójstwa mojego brata.