Szef MSZ-tu nie zamierza potwierdzać ani zaprzeczać autentyczności depeszy dyplomatycznej, w której - według WikiLeaks - określił Niemcy mianem "konia trojańskiego Rosji w Europie". "Dla zasady nie potwierdzamy ani nie zaprzeczamy rzetelności nie naszych depesz" - mówi Sikorski o ujawnionej depeszy.

REKLAMA

Sobotnia "Gazeta Wyborcza" podała ujawnioną przez portal amerykańską depeszę z 2008 roku. Sikorski w rozmowie z podsekretarz stanu USA Paulą Dobriansky miał określić Niemcy mianem "konia trojańskiego Rosji w Europie".

Minister cierpko zauważył, że gdy Polska wchodziła do UE w 2004 r., wielu oskarżało, że jest koniem trojańskim USA w Europie. Ale w NATO jest inny koń trojański - napisał autor depeszy nadanej z ambasady USA w Warszawie 23 kwietnia 2008 r. Według niego Sikorski miał też powiedzieć, że Niemcy wydają się mieć układ z Rosją. A w zamian niemieckie koncerny robią interesy w Rosji na setki miliardów euro.

Dla zasady nie potwierdzamy ani nie zaprzeczamy rzetelności nie naszych depesz. Z tego, że one wyciekły powinny się tłumaczyć Stany Zjednoczone, a nie my - mówi Sikorski. Według niego, wyciek depesz to efekt tego, że obniżono kryteria dostępu do systemu i kilkaset tysięcy ludzi miało dostęp do bazy danych Departamentu Stanu. Nawet szeregowiec w Iraku miał ten dostęp - zauważa szef polskiej dyplomacji.

Ja sprawdziłem, jak to wygląda w naszym systemie. U nas ten dostęp jest bardzo reglamentowany, więc mam nadzieję, że u nas nic takiego się nie wydarzy - podkreśla Sikorski. O jedno proszę, żeby czytać całe depesze, a nie tylko ich omówienia, bo w moim subiektywnym mniemaniu one, jeśli są prawdziwe, pokazują, że my nie mamy się czego wstydzić, nie musimy się rumienić. Pokazują, że polski rząd, że polska dyplomacja energicznie i skutecznie zabiega o polskie interesy także w relacjach z naszymi najważniejszymi sąsiadami - dodaje Sikorski.