Szokujące ustalenia dotyczące wypadku z udziałem prezydenta Andrzeja Dudy. Jak wynika z kontroli przeprowadzonej przez funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu, do zdarzenia miało dojść z powodu błędów i zaniedbań ze strony BOR, w szczególności funkcjonariuszy z osobistej ochrony, a także osób zajmujących się transportem. Odpowiedzialność w tym przypadku ponosi szefostwo BOR z Andrzejem Pawlikowskim na czele – pisze „Super Express”.

REKLAMA

Kilka godzin - tyle trwała wczoraj narada szefów służb z ministrem spraw wewnętrznych Mariuszem Błaszczakiem. Jako jeden z pierwszych w gmachu ministerstwa pojawił się szef BOR Andrzej Pawlikowski.

Z ustaleń kontrolerów Biura wynika, że do pęknięcia opony w prezydenckiej limuzynie nie musiało w ogóle dochodzić, gdyby nie błędy popełnione przez funkcjonariuszy.

Według rozmówców "Super Expressu", oficerów Biura, którzy znają kulisy piątkowego zdarzenia, do wypadku przyczyniło się kilka kluczowych wpadek.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Opona w prezydenckiej limuzynie

Po pierwsze: opona została uszkodzona prawdopodobnie kilka godzin wcześniej, niedaleko górskiego stoku w Karpaczu, na którym pojawił się w piątek prezydent Duda. Później wystarczyło, że najechała na jakiś przedmiot i "dostała wystrzału".

Po drugie: nie powinno się wozić prezydenta samochodem pancernym po górskim terenie. Powinien być w terenowym aucie.

Po trzecie: nie sprawdzono dokładnie trasy przejazdu prezydenta i nie zrobiono tzw. rekonesansu drogi. Nie zareagowano na to, że w miejscu przejazdu kilka godzin wcześniej były dwa wypadki, auto jechałoby wolniej i ostrożniej - mówi anonimowo jeden z oficerów BOR, znających kulisy tej kontroli.

/ Krzysztof Zasada / RMF FM
/ Krzysztof Zasada / RMF FM
/ Krzysztof Zasada / RMF FM
/ Krzysztof Zasada / RMF FM
/ Krzysztof Zasada / RMF FM
/ Krzysztof Zasada / RMF FM
/ Krzysztof Zasada / RMF FM
/ Krzysztof Zasada / RMF FM
/ Krzysztof Zasada / RMF FM
/ Krzysztof Zasada / RMF FM

Więcej na temat ustaleń dziennikarzy "Super Expressu" o incydencie na autostradzie A4 przeczytacie TUTAJ.

Według byłego szefa BOR Mariana Janickiego, to błędy w planowaniu prezydenckiej wizyty oraz wewnętrznej komunikacji w Biurze Ochrony Rządu w głównej mierze przyczyniły się do zeszłotygodniowego wypadku.

Błędy te - jego zdaniem - wynikają z wymiany kadry dokonanej ostatnio w BOR.

Przykład - w wydziale transportu, gdzie oficerów z wieloletnim stażem się zwalnia, a na ich miejsce powołuje się niedoświadczonych ludzi. To nie może mieć miejsca, to nigdy nie było praktykowane - powiedział reporterowi RMF FM Krzysztofowi Zasadzie gen. Janicki.

Janicki uważa, że wizyta prezydenta w Karpaczu powinna być zaplanowana inaczej. Andrzej Duda powinien polecieć śmigłowcem i wylądować w pobliżu miejsca docelowego. Dopiero stamtąd mogłaby go zabrać limuzyna. Jak dodał, rzadko praktykuje się kilkusetkilometrowy przejazd ciężkim, opancerzonym autem.

(j.)