Z wewnętrznych badań PiS wynika, że jeśli kandydatką PiS na premiera byłaby Beata Szydło, to mogłaby znacznie poszerzyć elektorat – pisze dziś „Rzeczpospolita”.

REKLAMA
Zobacz również:
  • "Dla każdego, kto posłuchał taśm prawdy, jest oczywistym, że gdyby taka sytuacja zdarzyła się w Niemczech, Wielkiej Brytanii czy Francji, to premier byłby natychmiast zdmuchnięty ze sceny politycznej. Gdyby Ewa Kopacz chciała zachować się w polityce przyzwoicie, to powinna podać się do dymisji" - mówi w Kontrwywiadzie RMF FM Joachim Brudziński z PiS-u. "W PO nie ma wiary w zwycięstwo. Tam jest już totalne wypalenie" - ocenia i zapowiada, że PiS będzie "pokornie zabiegał o głosy". Pytany o kandydata PiS na premiera, odpowiada: "Jak Bóg da, Polacy pomogą, a my ciężko zapracujemy, to Jarosław Kaczyński będzie ojcem przyszłego rządu". więcej

Na sobotniej konwencji PiS ma dojść do wydarzenia, które będzie mieć długofalowy wpływ na scenę polityczną w Polsce. Beata Szydło, wiceprezes PiS i szefowa zwycięskiej kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy, ma zostać ogłoszona kandydatką PiS na premiera.

Do tej pory przebąkiwali o tym politycy tej partii i napomknął sam Jarosław Kaczyński, mówiąc, że "nie musi być premierem".

Jak wynika z informacji "Rzeczpospolitej", taka decyzja zapadła po wygranych przez Dudę wyborach. Kaczyński uzasadniał ją badaniami, które zrealizowała partia. Sprawdzano w nich różne kandydatury. Wskazanie Szydło przed wyborami sprawia, że partia i jej koalicyjne formacje mogą walczyć nawet o 60 miejsc w Sejmie więcej niż w sytuacji, w której zgodnie z umową liderem miałby być Kaczyński.

Cały artykuł na stronach "Rzeczpospolitej".