Kierowcy nauczyli się omijać wprowadzone prawie rok temu przepisy, które pozwalają odebrać prawo jazdy za przekroczenie dozwolonej prędkości w terenie zabudowanym o 50 km/h. O sprawie pisze piątkowa „Rzeczpospolita”.

REKLAMA

"Coraz więcej kierowców korzysta z luki w przepisach. Podczas zatrzymania za szybką jazdę nie okazują prawa jazdy, przekonując, że zostało w domu albo w innej torebce. Policjant nie może więc fizycznie zatrzymać dokumentu, a starosta - wydać decyzji administracyjnej o zatrzymaniu uprawnień na trzy miesiące" - tłumaczy "Rzeczpospolita".

"Jedyną sankcją w takiej sytuacji jest 50 zł mandatu za brak dokumentu plus maksymalnie 500 zł za zbyt szybką jazdę, a także do dziesięciu punktów karnych. Ale dokumentu się nie traci" - podkreśla dziennik.

W piątkowym wydaniu "Rzeczpospolitej" także:

- Drodzy eksperci marszałka

- Po narkotyk na pocztę

(MN)