„Wczorajsze przeszukanie w gabinecie prezesa NIK, przeprowadzone przez CBA na zlecenie prokuratury nie miało wpływu na bieżącą pracę Najwyższej Izby Kontroli” - zapewnia rzecznik Izby Zbigniew Matwiej.

REKLAMA

Na razie nic nie wskazuje na to, że możemy się spodziewać reakcji Najwyższej Izby Kontroli na przeszukanie gabinetu Mariana Banasia. Rzecznik Izby Zbigniew Matwiej poinformował, że Marian Banaś jak zwykle pojawił się dziś w pracy koło 9:00 i podjął swoje obowiązki, spotykając się z pracownikami.

W sprawie okoliczności przeszukania rzecznik odsyła do prokuratury, przy okazji zaprzeczając, jakoby miała z nim związek wczorajsza wizyta szefa departamentu w NIK Marka Bieńkowskiego w Prokuraturze Krajowej.

Bardzo stanowczo chcę podkreślić, że kontrola, która jest tam prowadzona, odbywa się już od kilku miesięcy. Wczorajsza wizyta była ustalona tydzień wcześniej i nie ma jakiegokolwiek związku z tym, co zaszło w centrali Najwyższej Izby Kontroli - mówi Matwiej.

NIK wycisza dziś wczorajsze starcie z CBA i prokuraturą. Temu jednak, że ostry spór trwa zaprzeczyć nie można.

Przeszukanie w gabinecie prezesa NIK

W środę do budynku Najwyższej Izby Kontroli wkroczyli agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Z informacji reportera RMF FM Patryka Michalskiego wynika, że agenci - po przyjeździe do siedziby NIK - nie zostali wpuszczeni do gabinetu prezesa Najwyższej Izby Kontroli. Dłuższą chwilę trwała słowna utarczka. Opór stawiał dyrektor generalny NIK, a także inni pracownicy - wszyscy podkreślali, że nie mogą wpuścić agentów CBA ze względu na tajemnicę oraz immunitet, jaki chroni prezesa Najwyższej Izby Kontroli.

Ostatecznie po godzinie 17:00 rzecznik NIK poinformował, że agenci są w środku w gabinecie prezesa. Przeszukanie zakończyło się ok. godziny 21.

Wcześniej na zlecenie Prokuratury Regionalnej w Białymstoku CBA dokonało przeszukań w 20 miejscach w ramach śledztwa dotyczącego nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych Mariana Banasia. Mowa m.in. o mieszkaniach prezesa NIK, jego córki i pokoju hotelowym, w którym przebywał syn Mariana Banasia. Prokurator Paweł Sawoń informował, że agenci znaleźli dwie kserokopie umów, których sygnatariuszem był - z jednej strony - Marian Banaś, a z drugiej inna osoba.

Kopie są w zasadzie jednobrzmiące, natomiast różnią się kwotą miesięcznego czynszu dzierżawnego - powiedział prok. Sawoń. Wyjaśnił, że na jednej z tych kserokopii kwota ta to 8 tys. zł, zaś na drugiej 4 tys. zł.

Pełnomocnik szefa NIK mec. Marek Małecki stwierdził, że "nie ma podstaw faktycznych i prawnych do przeszukania". Co więcej, mieszkanie prezesa NIK-u chroni immunitet. W takiej sytuacji czynności CBA i Prokuratury Regionalnej w Białymstoku są niedopuszczalne - poinformował.

NIE PRZEGAP: Agenci CBA w NIK-u. Po przepychankach słownych weszli do gabinetu Mariana Banasia

Banaś pisze do Elżbiety Witek

Były szef Krajowej Administracji Skarbowej utrzymał argumentacje swojego pełnomocnika w liście skierowanym do marszałek Sejmu Elżbiety Witek. Przypomniał, że "jedynie Sejm jest władny podejmować jakiekolwiek decyzje określone ustawowo i konstytucyjnie w zakresie dotyczącym działalności Najwyższej Izby Kontroli i jej organów" i że podejmowanie jakichkolwiek czynności procesowych związanych z odpowiedzialnością prezesa NIK, powinno być poprzedzone uchyleniem immunitetu.

Podkreślił, że "takie działanie organów ścigania jest bez precedensu, bowiem oznacza możliwość naruszenia niezależności konstytucyjnego, naczelnego organu kontroli państwowej. "Stanowczo sprzeciwiam się takim działaniom, zwłaszcza że poinformowałem funkcjonariuszy CBA o treści opinii Biura Analiz Sejmowych, z której jednoznacznie wynika, iż wobec osoby, której przysługuje immunitet nie wolno podejmować tego rodzaju czynności" - zaznaczył.

PRZECZYTAJ: Ostry list Mariana Banasia do Elżbiety Witek ws. działań CBA. Pisze o "możliwości naruszenia niezależności" NIK

Niejasności w oświadczeniach majątkowych Mariana Banasia

Prokuratorzy z Białegostoku od grudnia prowadzą śledztwo dotyczące m.in. podejrzeń nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych i deklaracjach podatkowych obecnego szefa NIK, wcześniej szefa służby celnej i ministra finansów Mariana Banasia.

Podstawą wszczęcia były trzy zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, które wpłynęły do białostockiej prokuratury od grupy posłów opozycji w tym m.in. posła Jana Grabca (Koalicja Obywatelska), Generalnego Inspektora Informacji Finansowej oraz z Centralnego Biura Antykorupcyjnego.

Śledztwo dotyczy złożenia fałszywych oświadczeń o stanie majątkowym i podania nieprawdy co do wysokości posiadanych zasobów pieniężnych oraz innych dodatkowych danych o stanie majątkowym, w związku z osiągnięciem dochodu z wynajmu posiadanych nieruchomości, a także składania - zawierających nieprawdę - deklaracji i zeznań podatkowych w podatku dochodowym od osób fizycznych, poprzez niewykazywanie przychodów osiąganych z tytułu wynajmu nieruchomości, przez co narażono podatek na uszczuplenie, w kwocie dotąd nie ustalonej - mówił wtedy prok. Sawoń.

Czyny takie kwalifikowane są z Ustawy o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne oraz z Kodeksu karnego skarbowego; grozi za nie do 5 lat więzienia. Na razie nikomu w tej sprawie nie postawiono zarzutów.