Atak hakerów nie naruszył wewnętrznych sieci urzędów centralnych - zapewnia Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Internetowi włamywacze weszli w nocy na stronę Kancelarii Premiera, kilka dni temu włamali się na stronę resortu pracy. Włamanie nastąpiło poprzez serwer zagraniczny - dowiedziała się reporterka RMF FM Agnieszka Milczarz.

REKLAMA

Hakerzy zaatakowali w sumie sześć stron. Kancelaria Premiera o popełnieniu przestępstwa zawiadomi policję.

Po raz pierwszy hakerzy dali o sobie znać już dwa dni temu, na stronach Ministerstwa Pracy. Wcześniej jednak sprawę zlekceważono.

Dopiero dzisiaj, jak się nieoficjalnie dowiedziała reporterka RMF FM, wydano polecenie, aby skontrolować zabezpieczenia stron internetowych we wszystkich ministerstwach. Taką kontrolę przeprowadzono też na stronach Kancelarii Premiera: Zostały sprawdzone wszystkie strony Kancelarii Premiera. Te zabezpieczenia działały odpowiednio. Hakerzy włamali się na jeden serwer, na jedną maszynę, która obsługuje ileś podstron. W związku z tym akurat na tym serwerze zostały złamane zabezpieczenia. Na innych nie - mówi szef Centrum Informacyjnego Rządu Jacek Filipowicz.

Jak zapewnił, hakerzy nie weszli w posiadanie tajnych informacji, ponieważ strony, na które się włamali były ogólnodostępne. Według Filipowicza, chodziło im tylko o to, żeby udowodnić, że mogą sforsować i znaleźć luki w zabezpieczeniach nawet najbardziej chronionych rządowych stron internetowych.

Haker, który jest autorem ataku, zapewnia, że więcej rządowych serwerów atakował nie będzie. Za zablokowanie strony rządowej grozi kara pozbawienia wolności do lat 8.