Dymisją wicepremiera Romana Giertycha kończy się agonia koalicji PiS-Samoobrona-LPR. Z rządu odeszli także ministrowie i wiceministrowie Samoobrony i LPR. Czy to wszystko oznacza wcześniejsze wybory? Niekoniecznie.

REKLAMA

Stanowiska w rządzie stracili minister pracy Anna Kalata (zastąpiła ją Joanna Kluzik-Rostkowska), minister budownictwa Andrzej Aumiller (zastąpił go Mirosław Barszcz), wicepremier i minister edukacji Roman Giertych (na jego miejsce Ryszard Legutko) oraz Rafał Wiechecki, szef resortu gospodarki morskiej (nowym ministrem został Marek Gróbarczyk).

RMF FM udało się nieoficjalnie ustalić, że premier nie zlikwiduje tego ostatniego ministerstwa. Dymisje oznaczają definitywny koniec koalicji, rządy mniejszościowe z wizją przyspieszonych wyborów i rozpoczęcie kampanii wyborczej.

Ale czy rzeczywiście dojdzie do wcześniejszych wyborów?Zapowiedzi po sobotniej Radzie Politycznej Prawa i Sprawiedliwości sugerowałyby, że premier jest na taki scenariusz rzeczywiście gotowy. Ale jednocześnie w stanowisku Rady nadmieniono, że Jarosław Kaczyński może w tej sprawie zmienić zdanie. A to oznacza, że jesienne wybory wcale jeszcze nie są przesądzone.

Opozycja zabiega, by jeszcze przed wyborami powołano komisję śledczą do spraw działań Centralnego Biura Antykorupcyjnego. A na to nie chce zgodzić się PiS - widok czołowych polityków tej partii, zeznających przed komisją mógłby bardzo partii Kaczyńskiego zaszkodzić. Można więc domniemywać, że premier zdecyduje się mimo wszystko rządzić jeszcze gabinetem mniejszościowym, czekając na dalszy rozwój wydarzeń i wikłając się w kolejne kryzysy.