Rosja zagroziła operacją wojskową przeciwko Gruzji, po tym jak z terytorium republiki do Inguszetii przedostał się kilkusetosobowy oddział czeczeńskich bojowników. W starciach, do jakich później doszło, zginęło około 100 osób, w tym brytyjski kamerzysta. Czeczeńscy bojownicy próbowali przebić się z gruzińskiego Wąwozu Pankiskiego do Czeczenii.

REKLAMA

Rosja od dawna oskarża gruzińskie władze, że nie robią nic, by powstrzymać czeczeńskich rebeliantów ukrywających się na jej terytorium. Dwa tygodnie temu prezydent Władimir Putin zalecił nawet armii przygotowanie planów jednostronnej operacji militarnej w Wąwozie Pankiskim.

Gruziński wiceminister bezpieczeństwa broni polityki Tbilisi, które nie powstrzymuje rebeliantów przed przekraczaniem granicy z Rosją: Celowo pozbywamy się nieproszonych gości, którzy notabene przybyli z terytorium Rosji. Chęć ich powrotu do ojczyzny jest całkowicie naturalna i nie możemy temu zapobiec. Jeśli ci ludzie naruszyli rosyjsko-gruzińską granicę, to nie nasz problem, lecz problem Federacji Rosyjskiej - uważa Lasza Natszliszwili.

Zdaniem obserwatorów wczorajsze ciężkie starcia wokół wioski Gałaszki mogą stać się dla Rosji pretekstem do wkroczenia do Gruzji.

08:15