Jeśli urząd marszałkowski nie będzie miał pieniędzy, to rządowa agencja Polska Organizacja Turystyczna będzie sprowadzać turystów po ewentualnych bankructwach biur podróży. Taka decyzja zapadła w ministerstwie sportu. Zgodnie z ustawą o funduszu gwarancyjnym, wyższe ubezpieczenie musiało wykupić zaledwie 800 biur podróży na ponad 3 tys. zarejestrowanych w naszym kraju.

REKLAMA

Resort Joanny Muchy nie wie jeszcze, kto miałby zapłacić za sprowadzenie turystów do Polski, kiedy zabrakłoby pieniędzy z ubezpieczenia upadłego biura. Padają propozycje takie jak: budżet ministerstwa, pieniądze konsularne MSZ oraz środki Polskiej Organizacji Turystycznej.

Pomysł, by to właśnie ta organizacja rządowa, zajmująca się promowaniem Polski na świecie, ściągała turystów, wydaje się być ryzykowny. Polska Organizacja Turystyczna nie ma doświadczeń z turystyką zagraniczną. Ma bardzo duże doświadczenie w organizacji dużych eventów, imprez outdoorowych, przyjmowania zagranicznych dziennikarzy i touroperatorów na podróżach studyjnych w Polsce - twierdzi natomiast wiceminister sportu Katarzyna Sobierajska.

Marszałkowie nie chcą płacić

Marszałkowie województw nie chcą już ściągać z zagranicy turystów upadłych biur podróży. Do ubiegłorocznych powrotów dołożyli ponad pół miliona złotych. Tych pieniędzy nikt im nie zwrócił.

Gwarancje ubezpieczeniowe biur podróży są niewystarczające, a marszałkowie mówią wprost - nie mamy pieniędzy by do tych powrotów dopłacać.

Miały być przepisy, ale nie będzie

Problemy turystów po ewentualnym bankructwie biura podróży miała rozwiązać ustawa o funduszu gwarancyjnym. Rozporządzenie podnoszące gwarancje dla touroperatorów weszło w życie w maju.

Do nowych przepisów musiały dostosować się nowe biura podróży. Te już istniejące opłacają ubezpieczenie na rok: od września do września. Wyższe gwarancje - które w razie potrzeby zostaną wydane na ściągnięcie turystów zza granicy - touroperatorzy wykupią dopiero po tegorocznych wakacjach.