Podwyżki wynagrodzeń i upaństwowienie branży - to warunki, które stawiają rządzącym ratownicy medyczni. Po rozmowach w Ministerstwie Zdrowia i liście do premier Beaty Szydło ratownicy dają miesiąc czasu na spełnienie tych postulatów. Jeśli do tego nie dojdzie, grożą protestem.

REKLAMA

Ratownicy medyczni chcą co najmniej takich podwyżek, jakie dostały pielęgniarki. To minimum, które może powstrzymać nas od wyjścia na ulice - mówił Roman Badach-Rogowski, przewodniczący Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego. Już teraz - 800 złotych podwyżki, we wrześniu 1200, i w następnym wrześniu 1600 złotych.

Termin, jaki ratownicy dali rządzącym, ma minąć 14 kwietnia 2017 roku - wtedy minie dokładnie miesiąc od chwili, w której wysłali do premier Beaty Szydło list ze swoimi postulatami. Grożą, że jeśli premier nie udzieli satysfakcjonującej ich odpowiedzi, będą protestować. Majówka z ratownikami zacznie się na czerwono. Na swoim terenie zrobimy taką akcję protestacyjną, że system to odczuje - ostrzega Badach-Rogowski. Jak dodaje, protest będzie wymierzony przeciwko władzom, a nie pacjentom. Obiecuje też, że gdyby do protestu doszło, żaden pacjent nie ucierpi z jego powodu.

Podwyżki to najważniejszy, ale nie jedyny postulat ratowników. Chcą oni również upaństwowienia ratownictwa medycznego, czyli - w uproszeniu - wyeliminowania z rynku prywatnych karetek. Po rozmowach w Ministerstwie Zdrowia realizacja tego żądania jest bardzo prawdopodobna. Dostaliśmy informację od ministra Tombarkiewicza, że upaństwowienie będzie najpewniej od 1 lipca 2018 roku, bo to jest wpisane w ustawie o sieci szpitali - mówił Piotr Dymon, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Ratowników Medycznych.

(ph)