Austriacki Pandur z gliwickiego Obrumu, kanadyjsko-szwajcarska Pirania z Huty Stalowa Wola lub fińska Patria z Siemianowic Śląskich. Jednym z takich kołowych transporterów opancerzonych jeździć będą już za niespełna dwa lata polscy żołnierze. Komisja przetargowa otworzyła w południe oferty. Za 45 dni poznamy zwycięzcę. Producenci nie zdradzają jednak na razie żadnych szczegółów ofert.

REKLAMA

Dlaczego? To akurat proste – mowa przecież o ogromnych pieniądzach. Przetarg na transporter jest drugi pod względem wielkości po samolocie wielozadaniowym. Ministerstwo Obrony Narodowej chce nabyć 690 nowych transporterów, a to oznacza wydatek ponad miliarda dolarów. Zwycięzca będzie też miał zagwarantowaną na kilka lat intratną współpracę z wojskiem.

Do przetargu stanęły ośmiokołowe transportery Piranha III, szwajcarskiej firmy Mowag, Pandur produkcji austriackiej firmy Steyr i fiński AMV zakładów Patria. Głównym warunkiem przetargu było, by zwycięski pojazd był produkowany w polskich zakładach zbrojeniowych.

W rozmowy z oferentami zaangażowały się Huta Stalowa Wola, OBRUM Gliwice i Wojskowe Zakłady Mechaniczne w Siemianowicach Śląskich. Ważnym kryterium wyboru transportera ma być cena, na którą w ponad połowie składa się koszt wieży z działkiem. Czy taki gigantyczny wydatek rzeczywiście jest potrzebny, o tym w relacji reporter RMF Jana Mikruty:

Dziś mija też termin składania ofert na samolot wielozadaniowy dla polskiej armii. Dzień później oferty zostaną otwarte. Decyzja, który samolot został wybrany, ma zostać ogłoszona w ciągu 45 dni.

W wartym co najmniej 3,8 mld dolarów przetargu na samolot uczestniczą Amerykanie proponujący F-16 C-D Block 50/52, Szwedzi i Brytyjczycy oferujący Gripena oraz Francuzi z samolotem Mirage 2000-5 Mk2.

Przy wyborze samolotu strona polska ma się kierować walorami taktyczno-technicznymi, ceną, warunkami finansowania i offsetem. Wartość inwestycji w polski przemysł ma być co najmniej równa wartości sprzedawanych Polsce samolotów.

22:00