Dziś początek procesu Samuela N., który w sierpniu w Kamiennej Górze śmiertelnie ranił 10-latkę. Na sali pojawiła się rodzina oskarżonego. Sąd na pewien czas przerwał posiedzenie po tym, jak w czasie rozmowy z sędzią zemdlała matka mężczyzny. Kobieta była oburzona obecnością mediów na procesie i krzyczała, że jej syn to "chory człowiek". Na miejsce wezwano karetkę pogotowia.

REKLAMA

Dziś Samuel N. odmówił składania zeznań. Nie odpowiadał także na pytania prokuratury. Obrona 27-latka będzie próbowała udowodnić przed sądem, że mężczyzna jest chory psychicznie i nie był świadomy swego czynu.

W czasie śledztwa biegli orzekli jednak, że mężczyzna wiedział co robił. Sam Samuel N. potwierdził dziś, że nigdy nie leczył się psychiatrycznie. W czasie śledztwa zeznawał jednak, że widzi rzeczy, o których wiedział, że nie istnieją.

Zaatakował dziecko, bo był sfrustrowany

Podczas wcześniejszych przesłuchań Samuel N. przyznał się do winy. Tłumaczył, że zaatakował dziecko, bo odebrano mu zasiłek i narastała w nim frustracja związana z problemami ze znalezieniem pracy. Oskarżony twierdzi, że chciał się zemścić na urzędnikach, którzy jego zdaniem nie chcieli mu pomóc. W dniu ataku na 10-latkę odwiedził urząd pracy, ale w budynku było zbyt wiele osób, dlatego zrezygnował z ataku.

27-latek skierował kroki na rynek. Kiedy mijał księgarnię, wyjął siekierę z torby. Uderzył nią 10-latkę. Trafił w tył głowy dziewczynki. Zostawił siekierę i uciekł. Kilka minut później napastnika zatrzymali świadkowie.

Dziewczynka w ciężkim stanie helikopterem została przewieziona do szpitala w Wałbrzychu. Tam zmarła.

(mal)