​Wędkarze morscy będą protestowali we Władysławowie. To ciąg dalszy trwającego od kilku miesięcy sporu z rządem dotyczącego rekompensat za unijny zakaz połowu dorsza na Bałtyku. “To jest ostatnia szansa dla rządu" - mówi RMF FM jeden z członków sztabu protestującego.

REKLAMA

Wędkarze morscy gromadzą się dziś we Władysławowie i grożą protestem w największych polskich portach. Do portu może wpłynąć nawet 100 łodzi.

Od 1 stycznia obowiązuje unijny zakaz połowu dorsza. Od prawie 4 miesięcy armatorzy nie mogą zarabiać, a ponoszą koszty zarówno postojów, jak i utrzymania łodzi, za które nierzadko płacą kredyty.

Minister gospodarki morskiej Marek Gróbarczyk w Porannej rozmowie w RMF FM obiecał 20 milionów zł dla rybaków do końca czerwca.

Ta propozycja ich jednak nie zadowala, bo jak zapewniają - to nie jest nic nowego. Nie są to pieniądze przeznaczone za czas, kiedy łowić nie można, a środki za tzw. kasację jednostek, czyli wyrejestrowanie łodzi i zrezygnowanie z tego typu pracy.

Jednostki te często są obciążone kredytami, na których spłatę zaproponowane przez resort pieniądze nie wystarczą. Jeden z wędkarzy w rozmowie z RMF FM mówi, że przyjmując rządowe warunki może dostać 160 tys. zł, a nadal pozostanie mu kilkadziesiąt tysięcy zł spłaty za samą łódź.

Wędkarze czują się dyskryminowani przez rybaków komercyjnych, bo ci mają możliwość rekompensat do 120 tys. euro.