"Profesor Piotr Gliński jest naszym kandydatem na premiera" - powiedział Jarosław Kaczyński, prezes Prawa i Sprawiedliwości. Naukowiec miałby być szefem ponadpartyjnego "rządu technicznego". Z wykształcenia jest socjologiem.

REKLAMA

Gliński powiedział, że jego rząd będzie musiał wykonać pięć zadań. Musimy ruszyć nasz kraj do przodu, wspólny projekt Polska wymaga zmiany obecnego rządu - powiedział na konferencji. Zaznaczył, że trzeba natychmiast usprawnić instytucje publiczne tam, gdzie są one obecnie bezradne, "gdzie rząd pana premiera Donalda Tuska ogłosił właściwie kapitulację, a wycofać państwo z tych obszarów, gdzie jest ono niepotrzebne".

Gliński mówił też m.in., że w Polsce rośnie bezrobocie, bankrutują firmy, fundusze europejskie w znacznej mierze wydawane są nieefektywnie, badania socjologiczne wskazują, że zwiększa się rozwarstwienie socjologiczne, a Polacy uciekają na emigrację.

Tak dalej być nie może. Musimy nie tylko zmierzyć się z kryzysem, ale musimy realnie i zdecydowanie zmienić Polskę. Nie stać nas na marazm i rachityczne próby reform, musimy ruszyć Polskę do przodu, mieć wizję i odwagę (...) wprowadzenia od zaraz prawdziwych zmian - oświadczył.

Powalczy o poparcie do wszystkich sił politycznych

O poparcie dla idei powołania mojego rządu zwrócę się do przedstawicieli wszystkich sił politycznych, w tym wszystkich partii parlamentarnych - oświadczył kandydat PiS na premiera. Gliński zaznaczył, że nie jest członkiem tej partii.

Ale przyjąłem nominację od tej partii nie tylko dlatego, że bliskie są mi niektóre treści jej programu, ale również dlatego, że chcę zamanifestować solidarność z partią, która jest w niesprawiedliwy sposób traktowana w polskim życiu politycznym i publicznym - powiedział.

Jak dodał, nie może być tak, aby wiele milionów Polaków było wykluczanych z instytucji życia publicznego. Nienawiść i wykluczenie obywatelskie, jak w przypadku łódzkiej tragedii pana Marka Rosiaka, który zginął w łódzkim biurze PiS, czy obstrukcji wobec Telewizji Trwam są zaprzeczeniem demokracji - skomentował.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Gliński urodził się w 1954 roku w Warszawie. Pracuje w Zakładzie Społeczeństwa Obywatelskiego IFiS PAN. Jest też kierownikiem Zakładu Socjologii Struktur Społecznych Instytutu Socjologii Uniwersytetu w Białymstoku.

Sposób na poszerzenie elektoratu

Wystawienie przez PiS kandydatury profesora Glińskiego to posunięcie, które na pierwszy rzut oka może wydawać się bezcelowe. Nawet gdyby cała opozycja poparła wniosek o konstruktywne wotum nieufności, to i tak nie będzie w stanie obalić rządu Donalda Tuska. Dlatego wyjaśnienia tego manewru trzeba szukać gdzie indziej.

Prezes Kaczyński, który narzucił ostatnio wszystkim inicjatywę, zamierza ją utrzymać przez kolejnych kilka tygodni. Co więcej, zrobi to, samemu dystansując się od bieżących wydarzeń. Wystawienie kandydata spoza PiS, który będzie głosił treści bliskie PiS-owi może być znakomitym zabiegiem poszerzającym żelazny elektorat partii.

Kolejną zaletą prof. Glińskiego jest to, że reprezentuje środowiska akademickie. To sprawia, że jego słów nie można wprost łączyć z PiS-em i ignorować. Wprowadzenie go na scenę polityczną można więc uważać za rozmnożenie bytów działających na rzecz partii Jarosława Kaczyńskiego i skuteczne narzucenie wszystkim tzw. narracji.

Kaczyński: Miarka się przebrała

W sobotę - przed marszem "Obudź się Polsko" - Jarosław Kaczyński zapowiedział, że w poniedziałek jego partia przestawi swojego kandydata na premiera. Zadeklarował także złożenie za kilka tygodni wniosku o wotum nieufności wobec rządu. To normalna, przyjęta w Europie metoda wychodzenia z kryzysu - skomentował. Za kilka tygodni, kiedy uznamy to za właściwe, złożymy wniosek o wotum nieufności - dodał. Argumentował, że miarka się już przebrała, nawiązując do sprawy Amber Gold, taśm PSL i zamiany ciał ofiar katastrofy smoleńskiej.

Do konstruktywnego wotum nieufności potrzeba 231 głosów, a więc nie tylko poparcia opozycji i posłów niezrzeszonych, ale też kogoś z koalicji rządzącej.

PiS mówi: "Sprawdzam"

Potrafimy liczyć do 231 - przekonywał Joachim Brudziński z PiS. Mówił, że jego partia zdaje sobie sprawę z tego, iż w tym parlamencie nie uda się zebrać wystarczającego poparcia dla kandydatury Jarosława Kaczyńskiego. Jeżeli słyszymy z ust przedstawicieli innych klubów, że absolutnym priorytetem teraz jest odsunięcie Donalda Tuska od władzy to mówimy: "Sprawdzam" - wyjaśniał.

Albo nasz kandydat, albo dalej Donald Tusk. Taka jest alternatywa - dodał Adam Hofman. Ludzie w Sejmie będą mieć wyjście. Albo zagłosować za utrzymaniem Tuska, za tym wszystkim, co dziś w Polsce jest, albo dokonać zmiany - skomentował.