Przed Sądem Okręgowym w Katowicach zakończyła się kolejna rozprawa w procesie Katarzyny W., oskarżonej o uduszenie półrocznej córki Magdy. ​Sąd przesłuchał już policjanta z Cieszyna, który zajmował się sprawą oskarżonej o zabójstwo dziecka Beaty Ch, znajomego Bartłomieja W. oraz pracownika Krzysztofa Rutkowskiego.

REKLAMA

W trakcie piątkowej rozprawy zeznania składają świadkowie. Pierwszym przesłuchanym był policjant z Cieszyna. Kiedy wykonywał czynności policyjne z Beatą Ch., oskarżoną o zabójstwo matką małego Szymona z Będzina. Miała mu ona opowiadać, co Katarzyna W. w areszcie mówiła o śmierci Magdy: udusiła córkę w czasie imprezy w Sosnowcu, a potem upozorowała nieszczęśliwy wypadek.

Zeznawał już znajomy Bartłomieja W., który spędzał z nim czas w dniu upozorowanego porwania dziecka. Umówili się na granie na komputerach. Świadek mówił, że nie pamięta dokładnie wydarzeń, więc sąd odczytał jego wcześniejsze zeznania.

Kolejnym świadkiem był Radosław D, pracownik Krzysztofa Rutkowskiego. W moim odczuciu Katarzyna W. nigdy nie pokazywała prawdziwej twarzy, grała postać, którą sobie wyimaginowała - mówił przed sądem. Świadek opowiadał między innymi o sytuacji, kiedy pracownicy Rutkowskiego powiedzieli Katarzynie W., że wiedzą, co się stało i żeby się przyznała. Zareagowała agresywnie, była wulgarna, znieważała rodziców Bartka i zamknęła się w łazience - mówił Radosław D.

Po przerwie przed sądem zeznawali kolejni świadkowie, między innymi 63-letni mężczyzna, który twierdzi, że ma informacje istotne w sprawie śmierci Magdy W.

Stanisław S. sam zgłosił się do prokuratury. Mężczyzna pochodzi z miejscowości Boguszów Gorce w województwie dolnośląskim. Twierdzi, że w styczniu 2011 jechał pociągiem do Krakowa i spotkał Katarzynę W. i jej męża. To było z niedzieli na poniedziałek. Do przedziału wsiadło dwoje młodych ludzi - opowiada świadek. W czasie jazdy w przedziale zaskoczyło mnie zachowanie tych młodych ludzi. Byli spokojni i stonowani. Byli dla siebie bardzo mili i czuli. Pan Bartek przytulał się do pani Katarzyny. W pewnym momencie pani Katarzyna zaczęła zadawać retoryczne pytania: kto by marnował czas na wychowanie dziecka, kto by marnował życie na wychowanie dziecka kiedy inni się bawią i jeżdżą za granicę? Mówiła to tak, jakby chciała coś zademonstrować.

Prokurator Zbigniew Grześkowiak powiedział, że na razie zeznań Stanisława S. nie można uznać za dowód w sprawie. Zeznania wpasowują się w materiał dowodowy, ale trzeba je poddać analizie. Świadek podaje bardzo dużo szczegółów dotyczących podróży. Podaje pociągi, podaje konkretną sprawę sądową (na którą jechał do Krakowa ), gdzie będzie można określić dni, w których jeździł. To wszystko jest do odtworzenia. Jego zeznania wskazują na pewne rozterki, ale na tym etapie nie wskazuje to niczego, co mogłoby być "za" lub "przeciw" materiałowi dowodowemu wskazującemu, ze doszło do zabójstwa - tłumaczył .

Ojciec dziecka już zeznawał

Podczas poprzedniej rozprawy, 8 lipca, sąd kontynuował przesłuchiwanie ojca dziecka. Bartłomiej W. był pytany m.in. o zachowanie żony przed i po śmierci córki oraz o relacje małżonków w różnych okresach. Jako świadkowie zeznawali też wtedy przyrodni brat Bartłomieja W., a także jego dawny kolega przypadkowo spotkany w dzień śmierci dziewczynki. Obaj nie rozszerzyli wcześniejszych wyjaśnień ze śledztwa.

Podczas wcześniejszych rozpraw sąd przesłuchał już członków najbliższej rodziny, niektórych znajomych, kobiety współosadzone z Katarzyną W., a także biegłych medycyny sądowej, którzy wydali opinię o przyczynie śmierci dziecka - wskazując, że było to gwałtowne uduszenie.

Dwa dni po ostatniej rozprawie sąd na posiedzeniu rozpatrywał m.in. wniosek obrońcy Katarzyny W. o powołanie nowych biegłych. Mieliby oni wypowiedzieć się w kwestiach związanych z główną linią obrony - hipotezą alternatywnej przyczyny śmierci dziecka. Sąd nie zdecydował się na to, argumentując, że wywodzący się z renomowanych ośrodków i będący autorytetami w swej dziedzinie dotychczasowi biegli doszli do kategorycznych wniosków, ich opinia nie jest niepełna ani niejasna, a oni sami podczas rozpraw kategorycznie odnieśli się do wątpliwości obrońcy.

Sąd 10 lipca przedłużył też oskarżonej areszt o trzy miesiące. Ocenił przy tym m.in., że w tym czasie realne jest zakończenie procesu.

Sprawa Katarzyny W. zaczęła się 24 stycznia 2012 r., gdy policja przekazała mediom informację o zaginięciu półrocznej dziewczynki z Sosnowca. Według relacji matki dziecko miało zostać porwane z wózka w centrum miasta. Na początku lutego ciało dziecka znaleziono w zrujnowanym budynku w parku przy torach kolejowych w Sosnowcu.

Zdaniem prokuratury Katarzyna W. 24 stycznia miała cisnąć dzieckiem o podłogę, a kiedy okazało się, że mimo to niemowlę przeżyło, dusić je przez kilka minut. Sama oskarżona twierdzi, że Magda zmarła na skutek wypadku. Według niej dziecko wypadło jej z rąk na podłogę i zmarło po kilku nieudanych próbach nabrania powietrza.

(abs. jad)