"Przyjmę rezygnację Kazimierza Morawskiego" - powiedział wczoraj w telewizyjnym programie prezydent Aleksander Kwaśniewski. Morawski, oskarżany o propagowanie poglądów antysemickich w 1968 roku, jest doradcą prezydenta do spraw mniejszości narodowych.

REKLAMA

Kazimierz Morawski sam wcześniej zrezygnował ze swojego stanowiska i oddał się do dyspozycji prezydenta. Powodem rezygnacji był artykuł w "Gazecie Polskiej". Według pisma w marcu 1968 roku Morawski uprawiał propagandę antysemicką, przestrzegając między innymi przed "atakiem piątej kolumny syjonizmu". Kwaśniewski tłumaczy, że przyjmie tę rezygnację dlatego, iż prosił o nią sam Morawski. Warto przypomnieć, że pierwszym bohaterem, „Gazety Polskiej” był Andrzej Majkowski, dziś szef prezydenckiego Biura Spraw Międzynarodowych a w 1968 roku sekretarz Zarządu Głównego Związku Młodzieży Socjalistycznej. Pisał wtedy m.in.: "Uważamy, że usunięcie z partii i stanowisk jest jedynie pierwszym etapem na drodze konsekwentnego rozliczenia się za czyny ludzi współwinnych poważnych wypaczeń życia politycznego, gospodarczego i kulturalnego. Domagamy się konsekwentnego oczyszczenia partii i aparatu państwowego z syjonistów i rewizjonistów". "Nikt nam nie zamknie ust straszakiem antysemityzmu wtedy, gdy piętnujemy syjonistów i ich rasistowską ideologię" - deklarował wtedy według "GP" Majkowski. A o przywódcach ówczesnych studenckich protestów mówił: "Nie widzieliśmy ich w czasie wakacji w hufcach pracy... Nikt z nich nie musiał spędzać wakacji pomagając ojcu na roli. Za to urlopy swoje spędzali w Paryżu, Londynie czy Rzymie". I wzywał swoich kolegów z ZMS: "Musimy uwolnić naszą organizację od ludzi biernych, konformistów czy wręcz naszych przeciwników (...) Trzeba doprowadzić do sytuacji, w której członkowie ZMS zadeklarują się, po czyjej stronie się opowiadają". Po publikacjach dotyczących Andrzeja Majkowskiego, prezydent nie zdymisjonował swojego współpracownika - twierdząc, że nie zamierza dokonywać publicznych egzekucji.

foto RMF FM

07:50