Lech Kaczyński chce referendum w sprawie prywatyzacji służby zdrowia. W orędziu telewizyjnym prezydent zapowiedział, że w najbliższym czasie zwróci się do Senatu z wnioskiem w tej sprawie. Uważam, że ochrona zdrowia jest ostatnią dziedziną życia społecznego, w której miałyby obowiązywać zasady wolnego rynku - mówił prezydent.

REKLAMA

Referendum w sprawie prywatyzacji służby zdrowia to nie jedyne przesłanie prezydenta. To próba wciągnięcia przeciwnika na niewygodny dla niego teren, ale i pewna oferta polityczna. Prezydent zapowiedział, że nie podpisze ustaw zdrowotnych, nad którymi Sejm dopiero ma pracować. Koalicji nie uda się odrzucić weta prezydenta, więc dla rządu referendum jest jedynym wyjściem – zdaje się mówić Lech Kaczyński. Chcę jednocześnie zapewnić, że uszanuje każdą decyzje obywateli podjętą w referendum - dodaje.

Prezydent chce wrócić do gry i wybiera łatwe pole dla siebie. Uderza za to w czuły punkt Platformy. Chce straszyć i wrócić do skutecznego kiedyś podziału na Polskę liberalną i solidarną: Pacjent nie może być traktowany jako źródło zysku, a szpital czy ośrodek zdrowia nie może być maszyną do robienia pieniędzy. Na potrzeby tej nowej rozgrywki rząd Tuska, prezydent celowo w orędziu nazwał liberałami.

Prezydent przyznał, że referendum nie jest rozwiązaniem w Polsce częstym, ale - jak zaznaczył - są momenty, w których głos trzeba oddać obywatelom. Problem prywatyzacji służby zdrowia jest moim zdaniem taką właśnie sprawą - podkreślił.

Czy w ogóle mamy powód do wypowiadania się?

Ustawa przekształcająca szpitale w spółki jest obecnie w powijakach i – zdaniem ekspertów – nie nadaje się do uchwalenia. Jak usłyszała reporterka RMF FM Kamila Biedrzycka, projekt wyszedł ze sejmowej komisji zdrowia tylko dlatego, że zasiada w niej większość koalicyjna.

Warto zaznaczyć, że ustawa w wielu kwestiach jest niezgodna z prawem Unii Europejskiej. Wątpliwości budzą np. przepisy zwalniające przekształcone szpitale z podatku dochodowego. Poza tym, pojawiają się takie problemy, jak równe traktowanie podmiotów publicznych. Podobno żadna z zamówionych przez sejmową komisję ekspertyz nie zaakceptowała proponowanych przez resort zmian. W przyszłym tygodniu odbędzie się drugie czytanie – posłowie zapowiedzieli już zgłoszenie kilkudziesięciu poprawek.

Szanse na uzyskanie poparcia w Senacie dla wniosku prezydenta o referendum są żadne. Miażdżąca przewaga liczbowa senatorów Platformy Obywatelskiej nie daje Lechowi Kaczyńskiemu szans. Jednak premier też nie ma powodów do zadowolenia – albo wypuści z Sejmu bubel prawny, albo będzie zmuszony opóźnić pracę nad ustawą. Tak źle i tak niedobrze.