Lech Kaczyński zapowiedział, że albo pojedzie na ceremonię podpisania Traktatu Reformującego UE do Lizbony i unijny szczyt w Brukseli, albo „nigdzie” – stwierdził Donald Tusk. W ocenie premiera, prezydent powinien uczestniczyć w lizbońskich uroczystościach, ale szczyt UE w Brukseli to domena rządu.

REKLAMA

Pan prezydent - o tym mówię lojalnie - nie stawiał żadnych przeszkód, aby to premier polskiego rządu, zgodnie zresztą z naszymi procedurami, podpisywał Traktat. I wydawało się, że ustalenie jest przyjęte. Natomiast Bruksela, czyli już posiedzenie Rady Europejskiej, to w sposób oczywisty domena działania rządu. Pan prezydent ma tutaj odmienne zdanie - powiedział Tusk.

W środę rano premier i prezydent mają się spotkać i rozmawiać na ten temat. W obecnym grafiku prezydenta jest jednak zapisana jego obecność w Lizbonie i Brukseli. Kaczyński ma zaproszenie na unijny szczyt jeszcze z czasów, gdy przewodził polskiej delegacji kilka miesięcy temu, bo taki był wtedy podział ról z poprzednim rządem. Na dzień dzisiejszy pan prezydent planuje i nie podjął decyzji, że nie będzie uczestniczył w spotkaniu w Brukseli - powiedział Mariusz Handzlik, dyrektor Biura Spraw Zagranicznych Kancelarii Prezydenta. Posłuchaj:

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Ostateczna decyzja zapadnie podczas porannej rozmowy z Donaldem Tuskiem. Można jednak odnieść wrażenie, że Kaczyński chce być w Brukseli. Jego nieobecność będzie bowiem przyznaniem się do tego, że to rząd prowadzi politykę zagraniczną.

Czy jest możliwe, że obaj panowie polecą wbrew sobie do Brukseli i na miejscu będą kłócić się o miejsce przy stole rozmów? Handzlik nie umiał na to pytanie odpowiedzieć.