Policja wstrzymała wycinkę drzew w centrum podwarszawskiego Pruszkowa. W tej sprawie interweniowali prawnicy i ekolodzy przypominając, że teren, na którym rozpoczął się wyrąb topoli i olch, należy do Warszawskiego Obszaru Chronionego Krajobrazu.

REKLAMA
Od 1 stycznia obowiązują zliberalizowane przepisy dot. wycinki drzew na prywatnych posesjach. Zgodnie z nimi, właściciel nieruchomości może bez zezwolenia wyciąć drzewo na swojej działce - bez względu na jego obwód, jeśli nie jest to związane z działalnością gospodarczą. Projekt ustawy, który umożliwił te zmiany, został złożony w Sejmie przez grupę posłów PiS.

Jak dowiedział się nasz reporter, Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska złożyła zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa niszczenia chronionych obiektów. Jeszcze dziś również może odbyć się też przesłuchanie właściciela działki, który rozpoczął wycinkę.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Wycinka drzew w centrum Pruszkowa: Mieszkankę Pruszkowa obudził dźwięk piły

Prawnik właścicieli działki zasłaniał się ustawą ministra Szyszki

Wyrąb na działce tuż obok parku Potulickich od rana prowadził prywatny właściciel - mimo obecności policji, straży miejskiej i inspektora ochrony środowiska.

Wcześniej prawnik właścicieli działki zasłaniał się ustawą ministra środowiska Jana Szyszki. Stwierdził, że bierze na siebie wszelkie konsekwencje, ale zgodnie z nową ustawą właściciel ma prawo wycinać drzewa na swoim terenie. Nie działały nawet informacje, że to teren chroniony, wpisany do rejestru Mazowieckiego Parku Krajobrazowego.

Żadne sankcje karne, o których mówią inspektorzy wydziału ochrony środowiska, jego nie interesują. Na dziś on jest w stanie wziąć wszystko na siebie, tak informuje. Przystąpił do wycinki poszczególnych drzew - mówił wiceprezydent Pruszkowa Michał Landowski, który osobiście, na miejscu próbował powstrzymać wycinkę.

Kalinowski o "lex szyszko": Intencja była dobra, finał dramatyczny

O komentarz dot. ustawy był dziś pytany w Porannej rozmowie w RMF FM Jarosław Kalinowski. Jak dobrze pamiętam, to ta ustawa trafiła do Sejmu jako poselski projekt 7 grudnia. Ukazał się druk, a 16 grudnia była w Sali Kolumnowej głosowana. No nie było szans na to, żeby to rzeczywiście skonsultować i wychwycić błędy wskazywane również na posiedzeniu komisji przez przedstawiciela Najwyższej Izby Kontroli. I niestety spełnił się scenariusz, że jest to niestety wykorzystywane. Jarosław Kaczyński sam przyznał, że to lobbowanie różnych firm. Intencja była dobra, natomiast finał, niestety, dramatyczny... - mówił europoseł. Gość Roberta Mazurka podkreślił: Naprawdę trzeba było się przyjrzeć, czy przypadkiem pod skórą nie drzemie jakiś diabeł, no i niestety jest. Jeżeli wczoraj widzimy, że kilka hektarów gdzieś tam koło Łeby pada lasu chronionego... Są to straszne rzeczy... Już nie mówię o warszawskich przypadkach z którymi też, o których też media szeroko informowały.

(mal)