Po protestach związkowców, którzy w czerwcu na dziewięć dni sparaliżowali pracę urzędów, władze Poczty Polskiej do tej pory nie wiedzą, ile listów trafiło do adresatów z opóźnieniem. Nie wiadomo również, ile korespondencji zaginęło, a ile wciąż czeka na dostarczenie.

REKLAMA

Poczta Polska tłumaczy, że trudno jej określić liczbę listów i paczek dostarczonych po terminie, ponieważ nie zajmowała się ich liczeniem, a jak najszybszym dostarczaniem. Nie ma również żadnych danych o reklamacjach i skargach. Władze przedsiębiorstwa zbierają je w zbiorczych sprawozdaniach, których wciąż nie sporządziły.

Nie wiadomo również, ile paczek i listów zaginęło. Osoby, które nadal na nie czekają, mają prawo do reklamacji. Klient ma rok od wykonania usługi na złożenie reklamacji - tłumaczy reporterowi RMF FM Michał Dziewulski z Poczty Polskiej. Słuchając wyjaśnień ze strony pocztowców trudno nie odnieść wrażenia, że wciąż mają spore kłopoty organizacyjne. Posłuchaj relacji Daniela Matolicza:

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio