Porywacz małej Mai z okolic Szczecina trafił na badania psychiatryczne - dowiedziała się reporterka RMF FM Aneta Łuczkowska. Biegli mają orzec, czy Adrian M. może stanąć przed sądem. Mężczyzna porwał 10-letnią dziewczynkę w kwietniu ubiegłego roku. Po raz pierwszy uruchomiono wówczas w Polsce system Child Alert. Dzień po porwaniu Maja została odnaleziona na terenie Niemiec.

REKLAMA

Na problemy psychiczne Adriana M. wskazywał brytyjski wymiar sprawiedliwości, który już wcześniej skazał go za porwanie dziecka.

W kwietniu ubiegłego roku mężczyzna usłyszał zarzuty uprowadzenia i uwięzienia dziewczynki oraz złamania jej nogi. Może mu grozić 5 lat więzienia.

Twierdził, że to nie miało być porwanie, a jedynie... przejażdżka

W maju szczecińska Prokuratura Okręgowa ujawniła treść zeznań 10-latki i porywacza. Znacząco się różniły.

Maja opowiedziała przed sądem, w obecności psychologa, że została uprowadzona. Nogę złamała, gdy po nieudanej próbie ucieczki z auta porywacza, M. brutalnie wrzucił ją na tylne siedzenie.

Mężczyzna z kolei do postawionych przez prokuratora zarzutów przyznał się tylko formalnie. Złożył wyjaśnienia, które tym zarzutom zaprzeczają. Tłumaczył, że nie miał zamiaru porywać dziecka - chciał ją tylko zabrać na przejażdżkę samochodem i odwieźć, zanim ktokolwiek by się zorientował - relacjonował wówczas prok. Jacek Powalski. Według porywacza, Maja złamała nogę podczas próby ucieczki - Adrian M. twierdził, że dziewczynka się przewróciła.

(edbie)