Przepisy nie pozwalają na postawienie w Krakowie rosyjskiego pomnika "Zamęczonych w polskich obozach śmierci" bez zgody polskich władz - ustalił dziennikarz Konrad Piasecki. Mimo to pomysłodawcy ustawienia monumentu już rozpoczęli zbiórkę pieniędzy na ten cel.

REKLAMA

Kwestie miejsc wojskowego pochówku reguluje polsko-rosyjska umowa z początku lat 90. Na jej mocy wszelkie zmiany obecnego stanu rzeczy powinny być konsultowane z drugą stroną. Polacy nie mogą dowolnie kształtować polskich cmentarzy w Rosji, a Rosjanie w Polsce.

Moskwa ma swoją interpretacje przepisów - przekonuje, że demontaż pomników radzieckich czy ich przenoszenie może być dokonywane wyłącznie za jej zgodą. Jednak zajmujący się zawodowo sprawami stosunków-polsko rosyjskich eksperci twierdzą, że to nadinterpretacja. Konieczna jest tylko konsultacja, ale niezależnie od jej wyników polski samorząd może robić swoje.

Sądzę, że jeżeli trzeba będzie uczcić - a zawsze uważałem, że trzeba czcić tego typu rzeczy - to najlepszym rozwiązaniem jest postawienie krzyża prawosławnego na tym grobie. Tak jak to robimy przy cmentarzach żołnierzy Wermachtu. Nie ma żadnych pomników, są po prostu mogiły z krzyżami - tak pomysł ustawienia w Krakowie pomnika komentuje prezydent miasta Jacek Majchrowski. Podkreśla, że szacunki podawane przez Rosjan są przesadzone, a żołnierze, którzy leżą na Rakowicach, zmarli na czerwonkę. Dodaje, że na razie urzędnicy nie dostali żadnego pisma od strony rosyjskiej ws. monumentu.

Rosjanie rozpoczęli publiczną zbiórkę pieniędzy na pomnik "Zamęczonych w polskich obozach śmierci". Pieniądze zbiera Rosyjskie Towarzystwo Wojskowo-Historyczne założone dwa lata temu dekretem Władimira Putina. Pomnik ma stanąć na cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Towarzystwem kieruje Władimir Medinskij, który jest też rosyjskim ministrem kultury.