Powstał polsko-ukraiński zespół śledczy, który wspólnie ma wyjaśniać sprawę ostrzału z granatnika polskiego konsulatu w Łucku - dowiedział się reporter RMF FM. Do ataku na polską placówkę doszło w marcu. Nikomu nic się nie stało, ale uszkodzony został budynek.

REKLAMA

/ Krzysztof Kot (RMF FM) / RMF FM
/ PAP/Darek Delamnowicz / PAP
/ PAP/Darek Delamnowicz / PAP
/ PAP/Darek Delamnowicz / PAP
/ PAP/Darek Delamnowicz / PAP
/ Krzysztof Kot (RMF FM) / RMF FM
/ PAP/Darek Delamnowicz / PAP
/ Krzysztof Kot (RMF FM) / RMF FM
/ Krzysztof Kot (RMF FM) / RMF FM
/ Krzysztof Kot (RMF FM) / RMF FM

W skład grupy wchodzi 14 osób - prokuratorzy z obu krajów, a także funkcjonariusze policji. W działaniach zespołu uczestniczy też polski przedstawiciel unijnej organizacji Eurojust, wspierającej zwalczenie terroryzmu i przestępczości zorganizowanej.

Szefem wspólnej grupy jest Ukrainiec. Na razie trwa ustalanie harmonogramu prac zespołu. Jak usłyszał reporter RMF FM, wymiana informacji ważnych dla śledztwa ma być teraz błyskawiczna. Umowa daje też - za zgodą szefa - możliwość wyjazdu polskim śledczym na Ukrainę i prowadzenia tam czynności w asyście tamtejszych członków grupy.

Pod koniec marca ostrzelana została siedziba polskiego konsulatu w Łucku. Napastnicy użyli granatnika. Nikomu nic się nie stało. Pocisk trafił w ostatnie piętro, pozostawiając około 70-centymetrowy otwór. Uszkodzony został dach i ostatnia kondygnacja konsulatu.

(mpw)