80 lat temu rozpoczął się przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze proces przeciwko głównym zbrodniarzom III Rzeszy. W konspiracyjnej akcji "Iskra-Dog" zebrano 314 protokołów ludzi, którzy przeżyli powstańcze piekło. Trzy z nich, jako jedyne polskie źródło dowodów zbrodni Waffen SS wobec cywilów w czasie powstania, zostało przedstawione w Norymberdze.
- Akcja "Iskra-Dog" to konspiracyjna inicjatywa zorganizowana przez Edwarda Serwańskiego, która polegała na zbieraniu relacji warszawiaków o niemieckich zbrodniach podczas Powstania Warszawskiego.
- Dzięki tym dokumentom, które były jedynymi polskimi relacjami dotyczącymi Powstania Warszawskiego, odczytanymi podczas procesu norymberskiego, udało się skazać generała pułkownika Waffen SS Paula Haussera i jego organizację za zbrodnie wojenne.
- Książka Serwańskiego "Zbrodnia niemiecka w Warszawie 1944 r." była kluczowa dla udokumentowania niemieckich zbrodni i została wykorzystana w procesach norymberskich.
- Dziś córka Edwarda Serwańskiego, Małgorzata Wryk, stara się popularyzować wiedzę o tej akcji i podkreśla jej ogromne znaczenie dla polskiej historii i pamięci narodowej.
- Więcej ciekawych informacji z Polski i ze świata znajdziesz na stronie głównej RMF24.pl
Po 80 latach ta historia nabiera znaczenia. Relacje warszawiaków zebrane w ramach akcji konspiracyjnej pod kryptonimem "Iskra-Dog" okazały się pomocne w skazaniu w Norymberdze nazistowskich zbrodniarzy wojennych. Dziś przypada 80. rocznica początku głównego procesu norymberskiego.
Akcję zorganizował historyk i prawnik Edward Serwański. Będąc świadkiem "Golgoty mieszkańców Woli", postanowił zbierać dowody opisujące nazistowskie zbrodnie. W podwarszawskich miejscowościach rozmawiał z cywilami, którzy uciekali z niszczonej Warszawy. Trzy relacje przedstawiono podczas przesłuchania jednego z najważniejszych oficerów Waffen SS generała pułkownika Paula Haussera.
Dzięki między innymi tym zeznaniom, jedynym polskim zeznaniom, przeczytanym po angielsku w sali trybunału, na temat zbrodni niemieckich w Warszawie na cywilach, generał SS i cała jego organizacja została uznana za zbrodniczą. Oni nie byli na początku procesu oskarżeni, tylko byli świadkami - mówi w rozmowie z RMF FM Małgorzata Wryk, córka Edwarda Serwańskiego, która dziś stara się szerzyć pamięć o akcji "Iskra-Dog".
Relacje zebrane przez Serwańskiego stały się jedynymi polskimi dokumentami zbrodni niemieckich podczas Powstania Warszawskiego odczytanymi w sali sądowej nr 600 trybunału w Norymberdze.
Jest 7 sierpnia 1944 roku. Edward Serwański został wyrzucony przez Niemców z jego kamienicy przy ul. Żelaznej. Brał udział w Powstaniu Warszawskim. Działał na odcinku sanitarno-organizacyjnym. Budował barykady, organizował stołówkę, pisał artykuły do prasy powstańczej. Kiedy zarządzono ewakuację, Edward Serwański przeszedł przez dzielnicę Wola.
Zobaczył skutki rzezi Woli. Wywieźli całą kolumnę ewakuantów poza Warszawę, do obozu przesiedleńczego w Pruszkowie. Ojciec nazwał przejście przez Wolę "małym marszem śmierci" - mówi w rozmowie z RMF FM Małgorzata Wryk, córka polskiego historyka i prawnika.
Edward Serwański uciekł ze stacji w Pruszkowie. Po wydostaniu się z Warszawy doszedł do wniosku, że należy spisać dla potomnych wszystko, co zobaczył w stolicy. Z pomysłem zbierania relacji przedostał się do Milanówka, gdzie przebywał wówczas prof. Zygmunt Wojciechowski (przyszły założyciel i pierwszy dyrektor Instytutu Zachodniego w Poznaniu). W oddalonym o blisko 40 kilometrów od Warszawy Milanówku zebrać się mieli działacze konspiracyjnej, niepodległościowej organizacji "Ojczyzna".
Serwański otrzymał zgodę od kierownictwa "Ojczyzny" na spisywanie, dokumentowanie oraz przechowywanie relacji warszawiaków opuszczających stolicę Polski. Nadał jej kryptonim "Iskra-Dog".
Po latach pytałam ojca, skąd się wzięła ta tajemnicza nazwa. Ojciec wytłumaczył mi, że "iskra", ponieważ akcja miała odbywać się błyskawicznie, rozprzestrzeniać jak płomień i obejmować jak najwięcej miejscowości, a "Dog", bo miała przebiegać tak szybko i sprawnie, jak tylko potrafi pędzić przed siebie to wielkie, niezmordowane zwierzę o niespożytej energii - podkreśla córka Edwarda Serwańskiego.
W kulminacyjnym momencie akcji brało udział prawie sto osób. Większość w ramach wolontariatu. Serwański stworzył klucz, według którego "ankieterzy" mieli zdobywać relacje od wydostających się z Warszawy osób. Relacje te były spisywane, a następnie przepisywane na maszynie, kodowane i szyfrowane. Oryginały niszczono. Edward Serwański kodował dokumenty według własnego szyfru. Prawdopodobnie nauczył się tego jeszcze w harcerstwie. Był zapalonym miłośnikiem skautingu - wspomina Małgorzata Wryk. Cała ta akcja była wielkim i pięknym sprzężeniem narodowym i cały naród powinien ją znać - dodaje.
Edward Serwański rozpoczął swoją pracę niedługo po wydostaniu się z Warszawy. Do stycznia 1945 roku zebrano 314 protokołów, opisujących niemieckie zbrodnie na ludności cywilnej Warszawy. Dokumenty te były sygnowane. Do samego końca powstania zebrano prawie 200 protokołów. Dokumenty specjalnie konserwowano. Wśród osób, które nad nimi pracowały byli nie tylko wolontariusze, ale też naukowcy. Osobami, które dzieliły się swoimi przeżyciami byli cywile Warszawy - ludzie różnych zawodów i różnych grup społecznych, np. nauczyciele, księża, kobiety, mężczyźni. Jeden z późniejszych profesorów opisywał w swoich wspomnieniach, że widział jak na kamieniu siedział Mietek (konspiracyjny pseudonim mojego ojca) i spisywał czyjeś słowa, opracowywał je - opisuje w rozmowie z RMF FM Małgorzata Wryk.
Akcja została zakończona w styczniu 1945 roku. Wówczas dokumenty zostały zakopane w konwiach na mleko obok budynku straży w Brwinowie. Odkopano je dopiero wiosną.
Chodziło o bezpieczeństwo. Wycofujące się wojska niemieckie, nacierające wojska sowieckie. Obawiano się, że te dokumenty zostaną zniszczone - opisuje córka Edwarda Serwańskiego.
Po wykopaniu z ziemi opracowanych protokołów, dokumenty przeniesiono do Poznania, gdzie przebywał już prof. Zygmunt Wojciechowski. Ojciec naszej rozmówczyni rozpoczął zatem prace nad pierwszymi publikacjami dotyczącymi zbrodni nazistowskich.
Książka "Zbrodnia niemiecka w Warszawie 1944 r." to pierwsza powojenna publikacja Edwarda Serwańskiego, w której zawarł on część własnoręcznie zaszyfrowanych, a następnie odkodowanych już relacji warszawiaków. Opisane w nich zbrodnie nazistowskie dotyczą między innymi rozstrzeliwań, grabieży, gwałtów, egzekucji na ludności cywilnej, akcji wysiedleńczych i palenia stolicy. Wydana w 1946 roku książka posłużyła później do skazania zbrodniarzy w procesach norymberskich.
W tym samym roku Serwański wydał kolejną publikację. To książka opisująca realia życia w obozie jenieckim w podwarszawskim Pruszkowie. Wtedy jeszcze nie wiedział, że jego praca tak szybko okaże się zbawienna dla osób szukających sprawiedliwości.
Pierwszy, a zarazem najważniejszy, proces norymberski rozpoczął się 20 listopada 1945 roku. Oskarżycielami oraz sędziami byli przedstawiciele tzw. "Czterech Mocarstw", czyli Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych, Związku Radzieckiego i Francji. Polska nie brała czynnego udziału. Byliśmy reprezentowani, mieliśmy swoich prawników, ale nie byli oni oskarżycielami - wyjaśnia Małgorzata Wryk.
Relacje spisane przez Edwarda Serwańskiego pomogły w skazaniu generała pułkownika Waffen SS Paula Haussera oraz jego organizacji. Na początku procesu występowali oni jako świadkowie, a nie jako oskarżeni - usłyszał reporter RMF FM.
Zanim jednak praca Edwarda Serwańskiego przyniosła zamierzony efekt musiało minąć wiele miesięcy. Proces wystartował w listopadzie 1945 roku. Jednak dopiero w sierpniu 1946 protokoły trafiły do sali rozpraw. I to nie wszystkie.
Delegatami Krajowej Rady Narodowej podczas procesów w Norymberdze byli prokuratorzy, m.in. Tadeusz Cyprian i Jerzy Sawicki. Byli siłą pomocniczą dla prokuratorów brytyjskich i rosyjskich - wyjaśnia Małgorzata Wryk. Latem 1946 roku byli oni urlopowani z Norymbergi i przeniesieni do Poznania, gdzie oskarżali w procesie namiestnika Rzeszy w Kraju Warty, Arthura Greisera. To właśnie w stolicy Wielkopolski w ich ręce wpadła książka "Zbrodnia niemiecka w Warszawie 1944 r.".
Te relacje zostały przetłumaczone na język angielski i razem z prawnikami pojechały do Norymbergi. Wręczono je brytyjskiemu prokuratorowi, który zaprezentował je w sierpniu 1946 roku podczas przesłuchania generała pułkownika Waffen SS Paula Haussera. 6 sierpnia 1946 roku, w 196. dniu procesu norymberskiego major Elwyn Jones powiedział z mównicy, podczas przesłuchania, że chciałby coś zaprezentować.
Chciałbym przedstawić trzy zaprzysiężone zeznania ze źródła, którym jest książka "Zbrodnia niemiecka w Warszawie 1944 r." - relacjonuje córka Edwarda Serwańskiego. Prokurator czyta wówczas trzy relacje spisane przez polskiego historyka. To one pozwalają oskarżyć generała pułkownika Waffen SS oraz jego organizację.
Czy zaprzecza pan, by organizacja Waffen SS była zamieszana w zbrodnie w Warszawie? - pyta trzykrotnie prokurator. Dowódca początkowo zaprzecza, jednak na koniec odpowiada, iż nie jest pewien tego, co tam się działo, ponieważ nie przebywał w czasie powstania w Warszawie, ale możliwe, że niewielka część jego oddziałów brała udział w tłumieniu insurekcji.
Hausser i jego organizacja na procesie w Norymberdze zostali uznani za zbrodniarzy. Dowódca przebywał w więzieniu do 1948 roku.
Po II wojnie światowej i zakończeniu procesów w Norymberdze, Edward Serwański stał się jednym z głównych obiektów inwigilacji Urzędu Bezpieczeństwa. W Instytucie Pamięci Narodowej znajduje się kilkanaście kilogramów dokumentów dotyczących śledzenia działalności mojego ojca - mówi Małgorzata Wryk. Historyk był "nie na rękę" nowej władzy ludowej. Opisywał działalność konspiracyjną Armii Krajowej, kierowanej przez rząd londyński, który komuniści uznawali za wrogi w stosunku do nich - wspomina Wryk.
Jego publikacje napisane tuż po wojnie przez lata były skrywane, nie wystawiano ich na światło dzienne. Władza starała się ukryć dzieło jego życia. Po sfingowanym procesie usłyszał wyrok siedmiu lat więzienia, trzykrotnie wyższy niż ten, który otrzymał w Norymberdze generał Hausser.
Do lat 70. tata był nękany w życiu zawodowym i prywatnym przez UB. Mimo to ciągle pracował. Opisywał różne historie wojenne, badał konspiracje w okupowanej Wielkopolsce - wspomina jego córka w rozmowie z RMF FM. Pamiętam cały pokój wypełniony różnymi papierami, dokumentami, raportami. To było jego życie - dodaje.
Dziś Małgorzata Wryk stara się szerzyć wiedzę o tym, że dokumenty, które pomogły w skazywaniu nazistów podczas procesów norymberskich zostały spisane jeszcze przed zakończeniem Powstania Warszawskiego. Można chyba nawet w jakimś stopniu porównać zebrane przez ojca archiwum protokołów powstańczych do sławnego archiwum Ringelbluma, z najwyższym szacunkiem do tego ostatniego - mówi w rozmowie z dziennikarzem RMF FM.
Protokoły były spisane w ramach naukowo-konspiracyjno-społecznej akcji. Ojciec twierdził, że skoro dokumenty były skrzętnie zbierane przez wolontariuszy w ramach "Iskra-Dog", to archiwum jest własnością narodu. Innymi słowy, było to "Wielkie narodowe sprzysiężenie" - kończy za swoim ojcem córka Edwarda Serwańskiego.