Będzie kontrola działań policjantów w szpitalu im. Marciniaka we Wrocławiu. Przeprowadzi ją inspektorat komendy wojewódzkiej policji. To efekt wczorajszej ucieczki dwóch wychowanków poprawczaka w Sadowicach, którzy trafili do szpitala po niedzielnym pożarze ośrodka.

REKLAMA

Uciekli, mimo że oddział, przez całą dobę jest strzeżony przez policję. Tymczasem policjanci twierdzą, że pilnowali korytarza, bo to należało do ich obowiązków. Za sytuację w salach miał według nich odpowiadać wychowawca, pracownik zakładu poprawczego. Jeśli jednak przyjąć, że opieka nad salami należy do wychowawcy, to do policji należała opieka nad wszystkimi wyjściami z sal, w tym nad oknami, przez które uciekli groźni pacjenci.

Tłumaczenie policji nieco dziwi: Zawsze możemy mówić, jeżeli dojdzie do takiej sytuacji, że ktoś popełnił błąd. Nie można przewidzieć wszystkich sytuacji, jakie się zdarzą. Również nie możemy przewidzieć sytuacji, które zdarzą się na drodze.

Uciekinierzy mają 17 i 19 lat. Uciekli w szpitalnych piżamach, mogą więc teraz próbować zdobyć ubranie dla siebie. Policja prosi o kontakt wszystkiich, którzy zauważą na ulicy osoby w piżamach albo takie, które na skutek napadu mogły stracić swoje ubranie. Jeden z nich pochodzi z Opolszczyzny, drugi z Bydgoszczy. Do poprawczaka trafili za kradzieże i rozboje.

Podpalaczy poprawczaka było 10, na razie aresztowano dwóch wychowanków ośrodka. Reszta po wyjściu ze szpitala usłyszy zarzuty sprowadzenia zagrożenia dla zdrowia i życia wielu osób. Grozi za to 10 lat więzienia.