Wtorkowe popołudnie w Sądzie Okręgowym w Poznaniu. W II cywilnym wydziale odwoławczym trwa rozprawa. Do sali wchodzą dwaj uzbrojeni policjanci, tłumacząc, że przyjechali na interwencję i żądają dokumentów od przewodniczącej trzyosobowego składu sędziowskiego. Sędzia odmawia i wyprasza ich z sali. Funkcjonariusze podejmują jednak kolejną próbę w przerwie. Sami tłumaczą, że nigdy wcześniej nie działali w podobnej sprawie i wypełniają polecenia przełożonych.

REKLAMA

30 lat pracuję w sądzie i nigdy wcześniej z czymś takim się nie spotkałem - mówi rzecznik Sądu Okręgowego w Poznaniu Aleksander Brzozowski.

Policjanci zostali wezwani na miejsce przez mężczyznę, który był jedną ze stron na wcześniejszej rozprawie tego samego dnia. Poczuł się urażony uzasadnieniem wyroku odczytanym przez sędzię i wezwał na miejsce policję. Nie dzwonił na numer alarmowy, ale bezpośrednio na biurko oficera dyżurnego pobliskiego komisariatu Poznań Stare Miasto. Dyżurny przyjął zgłoszenie i wysłał na miejsce patrol.

Zgłaszający twierdził, że przed salą sądową doszło do awantury, twierdził, że go znieważono. Zgłaszał też, że wcześniej zagubiono akta w jego sprawie. Funkcjonariusze rzeczywiście weszli na sprawę, sędzia poprosiła ich jednak, żeby zaczekali. Podczas kolejnej próby sędzia odmówiła okazania dokumentu. Chroni ją immunitet. Taka sytuacja nie powinna w ogóle mieć miejsca, dlatego będzie postępowanie wyjaśniające w tej sprawie - tłumaczy rzecznik wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak.

Komendant poznańskiej policji zapowiedział też konsekwencje służbowe wobec interweniujących policjantów. Obydwaj pełnią służbę w policji od trzech lat. Czeka ich przynajmniej rozmowa dyscyplinująca. O usunięciu ze służby nie ma jednak mowy. To młodzi, ale dobrzy policjanci - dodaje Andrzej Borowiak. Policjanci nie będą wzywać, ani żądać wyjaśnień od mężczyzny, który zawiadomił ich o rzekomej awanturze pod salą.

Sąd żąda wyjaśnień

Sąd Okręgowy w Poznaniu zwrócił się do szefów poznańskiej policji z prośbą o wyjaśnienia i szczegółowe informacje dotyczące interwencji. Zdaniem pracowników SO wtargnięcie uzbrojonych funkcjonariuszy na salę rozpraw i żądanie dokumentów od sędzi to nie tylko brak profesjonalizmu i nieznajomość przepisów, ale też w pewnym sensie zakłócenie przebiegu rozprawy.

Istotne jest podjęcie tych czynności zupełnie nieuzasadnionych. Na pewno należy prowadzić postępowanie wyjaśniające pod kątem tego, czy to ich działanie nie było przewinieniem dyscyplinarnym, czy tu nie wchodzi w grę odpowiedzialność dyscyplinarna, której funkcjonariusze podlegają w ramach swojej służby. - tłumaczy rzecznik Sądu Okręgowego w Poznaniu, sędzia Aleksander Brzozowski. Wyjaśniamy też zachowanie naszej ochrony i policjanta sądowego, którzy dyżurują przy wejściu do budynku. Zabezpieczamy monitoring, zbieramy informacje od policji sądowej. Chcemy wiedzieć, czy ich zachowanie było prawidłowe i ewentualnie jakie kroki na przyszłość podejmować w takiej sytuacji, żeby to się nie powtórzyło ­- dodaje sędzia Brzozowski.

Zgodnie z literą prawa na wszelkie tego typu konflikty na terenie sądu powinna reagować policja sądowa. Nie jest to osobna formacja. Służbę w niej pełnią - w przypadku poznańskiego sądu - funkcjonariusze z komendy miejskiej policji, delegowani do poszczególnych budynków i zadań. To do nich mężczyzna wzywający patrol powinien się zgłosić w pierwszej kolejności.

Jak wynika jednak z informacji przekazanych przez rzecznika sądu, dwaj funkcjonariusze, którzy przyjechali na interwencję do budynku przy ulicy Hejmowskiego, w ogóle nie powiadomili policjantów i ochroniarzy przy wejściu w jakim celu udają się na salę. Mało tego. Przed salą rozpraw jest wokanda, na której jest wyraźnie napisane, jaka sprawa toczy się w danym momencie. Funkcjonariusze niewzywani przez sędziego, nie mieli w ogóle prawa wejść na salę. To jest brak profesjonalizmu i wiedzy o tym, jak zachowywać się w sądzie. Pomijam fakt - bo byli to uzbrojeni funkcjonariusze - że z bronią w ogóle nie można wchodzić na teren sądu, chyba, że jest to niezbędne, ze względu na charakter danej czynności, ale w tym wypadku - legitymowanie, czy nawet rozpytanie na pewno nie wymaga obecności uzbrojonych policjantów. Tę broń powinni zdać przed wejściem do sądu i poinformować w ogóle policję sądową o tym, że tutaj się pojawili, bo równie dobrze przecież można by ich wziąć za przebierańców. Będziemy żądać kategorycznych wyjaśnień od komendanta - tłumaczy sędzia Aleksander Brzozowski.

Policja przeprasza

Oprócz zapowiedzi wewnętrznego postępowania w poznańskiej policji, w imieniu komendanta i funkcjonariuszy w pierś bije się rzecznik KWP w Poznaniu. Bardzo przepraszam panią sędzię Beatę Woźniak za ten incydent z legitymowaniem. Nie powinno do niego dojść i obiecuję, że nigdy to się już nie powtórzy. Przeprowadzimy postepowanie wyjaśniające i wyciągniemy konsekwencje służbowe - napisał na Twitterze Andrzej Borowiak.

Bardzo przepraszam pani sdzi Beat Woniak za ten incydent z legitymowaniem. Nie powinno do niego doj i obiecuj, e nigdy to si ju nie powtrzy. Przeprowadzimy postpowanie wyjaniajce i wycigniemy konsekwencje subowe. https://t.co/c1zhxGh4J7

BorowiakPolicja23 padziernika 2019