Warszawska policja nie wyklucza dalszych zatrzymań w sprawie alarmu bombowego sprzed roku. Wczoraj zarzuty usłyszał 33-letni Roman W., który jest jednym z podejrzanych o rozmieszczenie w stolicy atrap ładunków wybuchowych.

REKLAMA

Mężczyźnie postawiono zarzut usiłowania sprowadzenia niebezpieczeństwa ogólnego, mogącego spowodować panikę i ewakuację. Prokuratura zastosowała wobec zatrzymanego dozór policyjny, zakaz opuszczania kraju i postanowiła odebrać mu paszport. Trwają dalsze czynności w tej sprawie, a ich celem jest całkowite wyjaśnienie zdarzenia i ujęcie wszystkich jej sprawców - powiedział radiu RMF FM rzecznik stołecznej policji Mariusz Sokołowski.

Policja nie wyklucza kolejnych zatrzymań. Z informacji, które mają policjanci, wynika, że sprawców mogło być kilku. My musimy zrobić wszystko, by tą sprawę pozytywnie zakończyć - stwierdził Sokołowski.

Zobacz również:

W marcu br. sprawą zajęła się sejmowa komisja ds. służb specjalnych. Jej członkowie wyjaśniali, czy podłożenie atrap w mieście mogło mieć związek z przeprowadzoną kilka dni później drugą turą wyborów prezydenckich. Ostatecznie jednak uznali, że śledztwem powinna zająć się Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Pod koniec października 2005 r. do kilku redakcji dotarł e-mail z informacją o bombach, podłożonych w różnych rejonach Warszawy. Policja odnalazła kilkanaście ponumerowanych paczek, które zawierały bardzo starannie wykonane atrapy ładunków wybuchowych. Informacja o możliwym zamachu bombowym sparaliżowała ruch w znacznej części miasta.