Pierwsi świadkowie, którzy zeznali w poznańskim procesie Aleksandra Gawronika, przeczą wersji prokuratury. Były senator jest oskarżony o podżeganie do zabójstwa Jarosława Ziętary - dziennikarza, który zaginął w Poznaniu ponad 23 lata temu. Przed sądem pojawił się dziś między innymi Mariusz Świtalski, twórca Elektromisu. To ochroniarzy tej firmy miał podżegać Gawronik.

REKLAMA

Proces rozpoczął się wczoraj. Dziś sąd przesłuchał pierwszych świadków: Mariusza Świtalskiego oraz jego dwóch byłych ochroniarzy. Wszyscy zaprzeczyli, by mieli cokolwiek wspólnego ze sprawą Ziętary.

Zdaniem prokuratury, Elektromis był główną firmą, którą interesował się Ziętara, w jej siedzibie miało też odbyć się spotkanie, w trakcie którego Gawronik miał podżegać do zabójstwa dziennikarza. Według prokuratury b. senator miał powiedzieć pracownikom ochrony tej firmy, że Ziętara "ma być skutecznie zlikwidowany".

Przed sądem Mariusz Świtalski powiedział, że nic mu nie wiadomo o sprawie Jarosława Ziętary. Podtrzymał odczytane przez sąd zeznania, w których zaprzeczył, by cokolwiek wiedział o pobiciu dziennikarza, lub uczestniczył w jakimkolwiek spotkaniu które dotyczyłoby Ziętary.

"Ziętarę wykreowały media"

"Nigdy nie rozmawiałem z nikim z moich pracowników na temat tego dziennikarza, nie znam kompletnie jego losów. Uważam, że skoro do dzisiaj nie znaleziono szczątków tego człowieka, to nie można wykluczyć, że on żyje. Nigdy żadnego polecenia pozbawienia kogokolwiek życia nie wydawałem.(...) Gdybym dowiedział się, że zlecenie ktoś wydał moim pracownikom, to natychmiast bym zareagował" - odczytał sąd zeznania biznesmena.

"Uważam, że Ziętarę wykreowały media na wielkiego śledczego dziennikarza, a z wiedzy, którą posiadam wynika, że nie ma on żadnych dokonań. Nic nie wiem na temat tego, aby Ziętara zbierał materiały na temat Elektromisu" - dodał Świtalski w zeznaniach cytowanych przez sąd.

Mariusz Świtalski potwierdził przed sądem, że zna oskarżonego, ale z Aleksandrem Gawronikiem nie łączyły go, poza jednym wyjątkiem, żadne interesy. Zapewnił, że nie spotykał się z nim prywatnie.

Świtalski zarzuca prokuratorowie manipulacje

Świtalski zarzucił przed sądem manipulacje prokuratorowi, powiedział, że z tego właśnie powodu zdecydował się nie poddawać badaniu wariografem. "Uzyskałem informację, że pan prokurator fałszuje wyniki" - podkreślił. Jak dodał, złożył do Prokuratury Generalnej zawiadomienie o fałszowaniu przez prokuratora Piotra Kosmatego dokumentów i dowodów.

Trudno jest mi ustosunkowywać się do zarzutów, które są chybione. To jest przedmiotem odrębnego śledztwa, prowadzi to prokuratura w Katowicach. Nie jest możliwe w obecnym stanie techniki jakiekolwiek manipulowanie badaniem wariograficznym - powiedział po rozprawie dziennikarzom prokurator Kosmaty.

Przed sądem stanęli też ochroniarze

Dziś przed sądem stanęli też b. ochroniarze zatrudnieni przez Świtalskiego: Dariusz L., oraz b. szef ochrony Elektromisu Mirosław R. Prokuratura stawiała im zarzuty pomocnictwa w porwaniu i zabójstwie dziennikarza. Na początku 2016 roku śledczy poinformowali o umorzeniu postępowania w ich sprawie.

Dariusz L. powiedział przed sądem, że nie ma nic wspólnego ze sprawą dziennikarza; usłyszał zarzuty, bo został pomówiony i nie zna Aleksandra Gawronika. Także Mirosław R. zapewnił, że nie ma nic wspólnego ze sprawą. Zapewnił, że nigdy nie spotkał i nie poznał Gawronika.

O całej sprawie wiem tyle, że byłem niesłusznie oskarżony i zatrzymany. Postawiono mi zarzut uprowadzenia i pomocnictwa w związku z zabójstwem dziennikarza. Z tą sprawą nie mam nic wspólnego, nie znałem tej osoby. Nie miałem okazji jej spotkać, ani rozmawiać z nikim na jej temat. Nie mam z tą sprawą nic wspólnego, dzieje mi się wielka krzywda, że jestem w nią wplątany - zapewnił Mirosław R.

Aleksander Gawronik został zatrzymany na początku listopada 2014 r. i aresztowany na trzy miesiące. W styczniu 2015 roku prokuratura uchyliła mu areszt i zastosowała wobec niego poręczenie majątkowe w wysokości 50 tys. zł, zakaz opuszczania kraju połączony z zatrzymaniem paszportu, dozór policyjny i poręczenie osoby godnej zaufania. W środę sąd uchylił Gawronikowi zakaz opuszczania kraju.

Akt oskarżenia liczy 100 stron

Początkowo prowadząca śledztwo w sprawie Jarosława Ziętary poznańska prokuratura uznała, że dziennikarz został uprowadzony i zamordowany; śledztwo dwukrotnie umarzano, bo nie udało się odnaleźć ciała. Po tym, jak postępowanie zostało przekazane do Krakowa, tamtejsza prokuratura zmieniła kwalifikację prawną z uprowadzenia na zabójstwo.

Akt oskarżenia przeciw byłemu senatorowi liczy 100 stron, natomiast akta - 51 tomów. W ramach śledztwa prowadzonego przez krakowską prokuraturę apelacyjną przesłuchanych zostało 200 świadków.

Dariusz L. i Mirosław R. zostali zatrzymani pod koniec listopada 2014 r. Prokuratura postawiła im zarzuty pomocnictwa w porwaniu i zabójstwie dziennikarza. Podejrzani nie przyznali się do popełnienia zarzucanych im czynów. Obaj trafili do aresztu, który opuścili pod koniec stycznia 2015 roku. Na początku 2016 roku prokuratura poinformowała o umorzeniu postępowania w wątku dotyczącym podejrzanych o pomocnictwo w porwaniu i zabójstwie.

Po ocenie całego materiału dowodowego uznaliśmy, że brak danych dostatecznie uzasadniających, że podejrzani dopuścili się zarzucanych im czynów. Z powodu niewykrycia sprawców śledztwo zostało umorzone - poinformował prokurator Kosmaty.

(abs)