Wacław Berczyński nadal jest zatrudniony w Ministerstwie Obrony Narodowej - poinformował poseł Platformy Obywatels,kiej Cezary Tomczyk. Jak dodał, były szef podkomisji smoleńskiej brał udział w spotkaniu szefa MON z ministrem obrony Francji w lutym 2016 r. kiedy rozmawiano o sprawie śmigłowców. Z kolei dzień po tym, jak zwrócił do resortu dokumentację przetargową, Francuzi dostali informację, że Polacy najprawdopodobniej odstąpią od przetargu.

REKLAMA

Na początku maja posłowie Platformy: Cezary Tomczyk, Marcin Kierwiński i Mariusz Witczak złożyli do ministra obrony wniosek o kontynuację kontroli poselskiej w MON i w związku z tym o wydanie kolejnych dokumentów dotyczących przetargu na helikoptery dla armii i ewentualnej roli w całej sprawie b. szefa rządowej podkomisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej, dr. Wacława Berczyńskiego.

W czwartek posłowie PO ponownie pojawili się w MON. Tomczyk w rozmowie z PAP podkreślił, że 90 proc. dokumentów, o których udostępnienie prosili posłowie PO zostało im udostępnione.

Ciągle jest tak, że nikt nie jest w stanie powiedzieć, po co pan Wacław Berczyński, nie mając żadnych obowiązków w tym zakresie, nie mając żadnych efektów pracy, żadnego śladu miał dostęp do tych dokumentacji przez 8 miesięcy - zauważył Tomczyk. Widać, że nie jest też prawdziwa teza MON, że ten proces, który toczył się w Ministerstwie Rozwoju (ws. przetargu na caracale) był elementem innym, czy tamten w MON-ie był jakimś historycznym, dlatego że wiceminister obrony Bartosz Kownacki brał czynny udział w pracach komisji w MR, spotykał się ws. śmigłowców ze stroną francuską, a w skład komisji offsetowej zostali delegowani oficerowie z MON - dodał poseł PO.

Tomczyk podkreślił również, że PO ustaliła w MON, iż Wacław Berczyński nadal jest zatrudniony w resorcie obrony. Ma zawartą umowę-zlecenie, która obowiązuje do 7 marca 2018 r. i w ramach tej umowy może maksymalnie zarobić nawet 13 tys. zł, czyli że mimo tych wszystkich elementów, które go dotyczą, mimo tego wszystkiego co zrobił i powiedział, umowa z nim dalej obowiązuje. Jest też członkiem komisji badania wypadków lotniczych, a konkretnie członkiem tej podkomisji, która bada katastrofę w Smoleńsku i jest zatrudniony przez MON - zaznaczył poseł PO.

Potwierdziły się także informacje, że pan Wacław Berczyński brał udział w spotkaniu z ministrem obrony Republiki Francuskiej 2 lutego 2016 r., czyli wtedy kiedy sprawa toczyła się w Ministerstwie Rozwoju. Dotarliśmy do programu tej wizyty i do materiału tezowego, w którym jest informacja, że ministrowie będą rozmawiać na temat śmigłowców. To jest czas, kiedy pan Berczyński ma dostęp do dokumentów niejawnych w MON na temat śmigłowców - dodał Tomczyk.

Poseł PO poinformował również, że dotarł do informacji z wewnętrznej notatki MON ws. przetargu na śmigłowce. 22 września 2016 r., to jest informacja z wewnętrznej notatki MON, strona polska przekazuje stronie francuskiej informację, że prawdopodobnie odstąpi od przetargu, a 21 września pan Berczyński oddaje dokumenty, które pobrał - zaznaczył Tomczyk.

Kontrowersje wokół przetargu

Przetarg na wielozadaniowe śmigłowce dla wojska rozpisano wiosną 2012 r. W kwietniu 2015 r. MON wskazało na śmigłowiec Caracal, wartość kontraktu miała wynieść łącznie z podatkami 13,4 mld zł. Protestowały wtedy PiS i związki zawodowe, działające w zakładach w Mielcu i Świdniku, które również startowały w przetargu. We wrześniu 2015 r. rozpoczęły się negocjacje umowy offsetowej. Na początku października 2016 r. Ministerstwo Rozwoju uznało ofertę offsetową za niezadowalającą, a dalsze rozmowy za bezprzedmiotowe. Obecnie w MON trwa nowe postępowanie, które ma wskazać śmigłowce dla wojsk specjalnych i do zadań morskich.

W kwietniu br. ówczesny szef podkomisji ds ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej Wacław Berczyński w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" powiedział, że to on "wykończył" Caracale. Przedstawiciele rządu i politycy PiS zapewniali, że Berczyński nie miał nic wspólnego z negocjacjami offsetowymi, które rozpoczęły się we wrześniu 2015 r. i zakończyły bez podpisania umowy w październiku 2016 r. 20 kwietnia szef MON przyjął rezygnacje Berczyńskiego z kierowania podkomisją ds zbadania katastrofy smoleńskiej.

Berczyński niedawnym wywiadzie w "Super Expressie" przyznał, że w sprawie przetargu na Caracale miał "do wglądu dokumenty, w których były zapytania ofertowe", jednak "wszystkie one miały najniższą klauzulę tajności" i "nie wymagały przechowywanie w sejfie".

PO złożyła zawiadomienie do prokuratury ws. przetargu na śmigłowce dla wojska. W zawiadomieniu PO chodzi o możliwe przekroczenie uprawnień przez szefa MON i ujawnienia informacji niejawnych osobom nieuprawnionym, za które PO uważa Berczyńskiego, jego zastępcę w podkomisji ds zbadania katastrofy smoleńskiej dr Kazimierza Nowaczyka i byłego szefa gabinetu politycznego i rzecznika MON Bartłomieja Misiewicza. Jak podkreślali posłowie PO, były to osoby, które nie zostały zweryfikowane przez polskie służby specjalne i nie miały certyfikatów bezpieczeństwa.

Resort obrony oświadczył, że nie jest prawdą, że szef MON bezprawnie udostępnił klauzulowane dokumenty. Jak mówił wiceminister Michał Dworczyk, Berczyński, Nowaczyk i Misiewicz mieli upoważnienie szefa MON do wglądu w "archiwalną dokumentacją" techniczną dotyczącą zakończonego we wrześniu 2015 r. postępowania na śmigłowce oraz nie mieli wglądu do dokumentów negocjacji offsetowych, prowadzonych przez Ministerstwo Rozwoju.