"Dzień dobry, karetka? Proszę przyjechać, bo moja mama ma atak. Nazywam się Kuba Żurkiewicz, a moja mama to Iwona Żurkiewicz" - takie słowa, jak donosi "Nowa Trybuna Opolska", usłyszała w czwartek wieczorem dyspozytorka z Opolskiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego. Dzielny chłopiec ma zaledwie pięć lat. Jego szybka reakcja uratowała chorą na padaczkę matkę.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Jak pisze na swojej stronie internetowej "NTO", do tej pory ataki padaczkowe zdarzały się Iwonie Żurkiewicz z Namysłowa wtedy, kiedy w pobliżu był ktoś dorosły. Jednak w czwartkowy wieczór była w mieszkaniu tylko z dwoma synami - pięcioletnim Kubą i młodszym Igorem.

Kobieta upadła w progu przedpokoju i prawdopodobnie uderzyła głową o podłogę lub ścianę. Kuba - kiedy zobaczył, że jego mama nie wstaje - nie spanikował i chwycił za telefon. Otworzyłem klapkę i wcisnąłem 999 - relacjonuje w rozmowie z "NTO". Dyspozytorce pogotowia podał dokładny adres. Wytłumaczył też, że tata jest w pracy i w domu nie ma nikogo dorosłego.

Na miejsce przyjechało pogotowie. Pani Iwonie na szczęście nic poważnego się nie stało. Skończyło się na niewielkich urazach, które powstały podczas upadku.

Jak się okazuje, Kubę od najmłodszych lat uczono, jak powinien w razie potrzeby wezwać pogotowie. Na epilepsję choruje bowiem nie tylko jego mama, ale i młodszy brat.

Nauka nie poszła w las - cieszy się ojciec chłopca, Kornel Żurkiewicz.

Źródło: www.nto.pl