"To przykre, że wystarczy, żeby Rosjanie wykorzystali czyjeś nazwisko i (...) polscy politycy, często nie znając wypowiedzi, idą na całość w ramach kampanii wyborczej" - tak Janusz Piechociński w rozmowie z RMF FM odpowiada Ewie Kopacz, Grzegorzowi Schetynie i Leszkowi Balcerowiczowi na ostre słowa krytyki w sprawie swojego wywiadu dla agencji Reutera. Euforię rosyjskich mediów wzbudziła rozmowa wicepremiera, w której miał powiedzieć, że ukraińska gospodarka jest w stanie upadku, a tamtejsze elity rozczarowały Unię Europejską. "Ja nie krytykowałem Ukrainy, tylko opisywałem to, co zachodzi" - odpowiada Janusz Piechociński.

REKLAMA

Grzegorz Kwolek: Został pan ulubieńcem rosyjskich mediów, szczególnie za słowa o tym, że ukraińska gospodarka się rozpada, które miał pan wypowiedzieć w wywiadzie dla Reutera...

Janusz Piechociński: Ale miałem powiedzieć, czy powiedziałem? Mówiłem o tym, że przed wojną na wschodzie Ukrainy sytuacja gospodarki ukraińskiej była bardzo trudna. A po wojnie, w czasie tego rozejmu, jest jeszcze trudniejsza. I bez mobilizacji, dużo większej niż dotąd sądził świat Zachodu pomocy w formie wsparcie finansowego, które pokrywa stare zobowiązania finansowe Ukrainy nie tylko za gaz, sytuacja może wymknąć się spod kontroli. Już mamy do czynienia w tamtej przestrzeni z potężną, największa po II wojnie światowej, katastrofą humanitarną. Trzeba się liczyć z tym, że jeśli Europa i świat Zachodu nie wesprze gospodarki ukraińskiej, to ta katastrofa może się przełożyć na duże migracje. To każdy racjonalny obserwator tego, co zachodzi za polską granicą, dostrzega.
To, co jest najbardziej przykre, to to, że wystarczy, że tylko Rosjanie wykorzystają czyjeś nazwisko albo jakiś przekaz i dostosują go do swojej gry informacyjnej, a w Polsce powtarza się to. Kolejni politycy odpytywani przez dziennikarzy, często nie znając wypowiedzi, komentują i idą na całość w ramach kampanii prezydenckiej i parlamentarnej.

Czyli premier albo minister spraw zagranicznych, krytykując pana wypowiedź, nie znali pełnego kontekstu? Premier mówiła: „mniej krytykować więcej pomagać”.

Ja przecież nie krytykowałem. Opisałem tylko to, co zachodzi. Bo można oczywiście pójść inną drogą i powiedzieć, że "gospodarka Ukrainy, Rosji i Białorusi kwitnie. Rośnie tam polski eksport, polskie możliwości inwestycyjne, rachunki są płacone w terminie, VAT jest zwracany w terminie i już pod koniec 2015 roku zapowiem, że podwoiliśmy obroty towarowe z byłymi terenami ZSRR, z unią celną i demokratyczną Ukrainą".

Najbardziej się panu dostało od Leszka Balcerowicza.

To traktuję jako pochwałę. Bo Leszek Balcerowicz jest niereformowalnym przedstawicielem reaganomiki i thatcheryzmu. A nawet ci, którzy 20 czy 10 lat temu dawali światu podobne recepty, dzisiaj przyzwalają i zachęcają do wielkiego interwencjonizmu, a nawet do działań banków centralnych. Został na pozycjach, na których był, a to już jest ekonomia historyczna i polityka historyczna.

Podtrzymuje pan swoje zdanie o rozczarowaniu ukraińskimi elitami? Bo tak, według Reutera, miał pan powiedzieć...

I znów - miałem powiedzieć. Ważny polski polityk, doradca kilku prezydentów Stanów Zjednoczonych mawiał, że narody miały i średnio mają pięć minut, żeby wykorzystać swoją szansę. Mówiłem o zawodzie, który spotkał Ukraińców po ‘89 roku, kiedy Polska i kraje Europy Środkowo-Wschodniej lepiej wykorzystywały swój czas niż to się stało na Ukrainie.

Czyli w dużej mierze są to nieporozumienia wynikające z interpretacji tego wywiadu? Będzie pan prosił agencję Reutera o sprostowanie?

Jeszcze raz powtarzam. Ci, którzy czytają ten wywiad i nie mają uprzedzeń politycznych, albo nie chcą tego w toczącej się batalii wyborczej prezydenckiej i parlamentarnej roku 2015, nie mają wątpliwości jakie są priorytety, także PSL-owskiej, spójnej polityki zagranicznej.

Po wywiadzie wicepremiera dla agencji Reutera pojawiło się wiele krytycznych komentarzy. Premier Ewa Kopacz zaleciła wicepremierowi, by "mniej krytykował, a więcej pomagał". Grzegorz Schetyna mówił, że nie chce, żeby Piechociński był autorem szkód politycznych, a Leszek Balcerowicz zarzucał, że szerzy propagandę klęski Ukrainy.