Znalazły się pieniądze dla osób, które przez ponad miesiąc na czarno pracowały w Ministerstwie Zdrowia. Ujawniliśmy w czwartek, że kilkanaście osób od końca czerwca przychodziło do pracy, bo obiecywano im przedłużenie umów zlecenia. W środę ich stanowiska zostały zlikwidowane i nie dostali pieniędzy za przepracowane dni.

REKLAMA

Na pytanie, jak to możliwe, że w resorcie ktokolwiek pracował bez umowy, zapada długa, wymowna cisza, ale nikt nie zaprzecza, że grupa osób pracowała przez ponad miesiąc "na czarno", mamiona obietnicą przedłużenia umowy. Rzeczniczka ministerstwa Agnieszka Gołąbek zapewnia, że zostaną wyciągnięte konsekwencje za to, że w urzędzie państwowym pracowały osoby bez umowy, a w finale - bez zapłaty. Osoba odpowiedzialna za zaistnienie tych nieprawidłowości poniesie konsekwencje służbowe - podkreśla w rozmowie z reporterem RMF FM.

Będzie to najprawdopodobniej dyrektor departamentu polityki lekowej, bo to tam do pracy przychodziły osoby bez umów. Teraz dostaną one pieniądze za wykonaną pracę, ale nie ma pewności, że wrócą na swoje stanowiska. W tej chwili nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, czy będzie potrzeba i konieczność kontynuowania współpracy z tymi osobami - podkreśla Agnieszka Gołąbak. Jak jednak ustalił nasz dziennikarz, do części z nich już dzwoniono z resortu, by załagodzić sytuację i rozmawiać o ponownej współpracy.

Umowy miały zostać przedłużone, ale resort zlikwidował stanowiska

Pracownicy zorientowali się, że zostali oszukani przez resort, kiedy w środę przyszli do pracy i okazało się, że nie są już potrzebni, a ich komputery służbowe zostały zablokowane. Nikt im nie wyjaśnił, co dalej i kiedy dostaną zaległe pieniądze.

Jak się okazało, oszukani pracowali bez jakiejkolwiek umowy od początku lipca. 30 czerwca wygasły im bowiem umowy zlecenia. Dyrektorzy departamentów zapewniali jednak, że zostaną przedłużone.