Od września opłaty za przedszkole wzrosły średnio o 70 proc. Gminy wykorzystały zmianę przepisów. Zszokowani rodzice kierują dzieci do szkolnych zerówek - informuje "Rzeczpospolita".

REKLAMA

Rodzice z Biskupca w woj. warmińsko-mazurskim od piątku protestują okupując przedszkole. Teraz płacą ponad 300 zł za miesiąc, przed wakacjami - 138 zł. Z kolei w Warszawie i Lublinie stawki wzrosły o 100 zł.

Z powodu ubiegłorocznej nowelizacji prawa oświatowego, zdecydowana większość gmin postanowiła zastąpić stawki ryczałtowe stawkami "za godzinę zajęć ponadprogramowych", określając jednocześnie w jakich godzinach zajęcia bezpłatne są prowadzone.

Przykładowo, jeśli dziecko spędzi w przedszkolu 9 godz. dziennie (5 bezpłatnych i 4 płatne), to przy zachowaniu obowiązujących w stolicy stawek (3,5 zł za godz.) rodzic będzie musiał zapłacić aż 280 zł. W ubiegłym roku opłata wynosiła 130 zł, niezależnie od tego, ile czasu dziecko w przedszkolu przebywało.

Gminy ochoczo wykorzystały wprowadzone ostatnio zmiany zasad naliczania opłat do wprowadzania podwyżek - ocenia Tomasz Elbanowski ze stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców. Efekty takiej polityki już widać. Rodzice pięciolatków, których nie stać na takie opłaty, zaczęli je zabierać do szkolnych zerówek, bo są bezpłatne - mówi nauczycielka ze stołecznego przedszkola.

Podwyżka nie będzie aż tak dotkliwa - uspokaja Radosław Paszkiewicz z poznańskiego ratusza. Jak dodaje, maksymalnie zapłacą co miesiąc tylko ci rodzice, których dzieci będą miały 100 proc. obecności. Takie sytuacje zdarzają się raczej rzadko, np. z uwagi na choroby, a w nowym systemie za nieobecność dziecka w placówce, rodzice nie zapłacą ani złotówki.

Z przeprowadzonych w Poznaniu prognoz wynika, że w skali roku rodzice za przedszkola zapłacą mniej niż przed zmianą. Miasta na tym nie zarobią - ocenia Paszkiewicz.