Z tygodnia na tydzień pogarsza się sytuacja pacjentek stołecznych oddziałów położniczych. Według naszych informacji cztery znaczące placówki są zamknięte z powodu remontów. Kobiety odsyła się poza Warszawę.

REKLAMA

Nie od dziś wiadomo, że latem porodów jest więcej. Zastanawia więc fakt, dlaczego nie można było remontować szpitali po kolei albo zmienić terminu modernizacji?

Aurelia Ostrowska z warszawskiego ratusza (do miasta należy 13 placówek) twierdzi, że nie można. I ma na to bardzo wygodne tłumaczenie: Jesteśmy ograniczeni barierami pod tytułem wykorzystanie środków budżetowych w danym roku.

Ale okazuje się, że wystarczy tylko chcieć i można nie zamykać porodówki. Jeśli potrzebujemy remontu czy modernizacji, to przenosimy funkcje porodowe w inne części szpitala – wyjaśnia Wojciech Puzyna dyrektor specjalistycznego szpitala św. Zofii. Podkreśla jednak, że teraz nawet jego placówka nie jest w stanie przyjąć wszystkich pacjentek. I dlatego kobiety muszą jeździć czasami do Otwocka, Wołomina, a nawet… do Płocka.

Narodowy Fundusz Zdrowia bezradnie rozkłada ręce. Jacek Paszkowski podkreśla, że prosił dyrektorów o rozkład remontów, ale został zignorowany. NFZ mógłby zdyscyplinować przez nałożenie kar umownych, ale co to da. Na dziś dyrektorzy nie mają obowiązku koordynowania swoich działań - dodaje.

Jak widać z problem na razie nikt nie zamierza się uporać, dlatego przyszła mamo radź sobie sama.