Kradzież papieru toaletowego pod okiem kamer, kryjówka pod dywanem czy ucieczka przez zbyt mały okienny lufcik - to tylko niektóre dowody na to, że przestępcy bywają wyjątkowo głupi. Najciekawsze historie z kronik policyjnych zebrali reporterzy RMF FM.

REKLAMA

Na pewno nie grzeszył rozumem policjant, który w biały dzień, pod czujnym okiem kamer w budynku sądu ukradł... papier toaletowy i gaśnicę. To był funkcjonariusz z łódzkiego zespołu konwojowego, czyli eskortujący oskarżonych. Gdy sprawa wyszła na jaw i zajęła się nią prokuratura, policjant zwrócił do sądu skradzione rzeczy. Ich wartość oszacowano na około 160 złotych. Mężczyzna ostatecznie nie usłyszał zarzutów.

Uciekając przed policją utknął w zsypie

Natomiast o wyjątkowym pechu może mówić złodziej damskich torebek. 17-latek uciekając przed policją utknął w zsypie na śmieci w jednym z łódzkich wieżowców. Nastolatek zaklinował się pomiędzy 4. a 5. piętrem budynku. Z tej opresji złodziejaszka uratowali strażacy, którzy przebili się przez ścianę i rozpruli żelbetową konstrukcję szybu. 17-latek wyszedł z tego bez obrażeń, ale policjanci po sprawdzeniu ustalili, że chłopak był poszukiwany po ucieczce z ośrodka szkolno-wychowawczego. Nastolatek przyznał się do kradzieży.

Porwał sam siebie

O "ułańskiej fantazji" można mówić również w przypadku mężczyzny, który został porwany przez... samego siebie. Ta nietypowa sytuacja rozegrała się na łódzkim osiedlu Retkinia. Policjanci z tamtego komisariatu zostali zaalarmowani przez kobietę, która była przekonana, że jej mąż został uprowadzony. Dowodem na jej słowa były SMS-y i nagrania od porywacza, który żądał 8 tysięcy złotych okupu. Funkcjonariusze bardzo szybko odnaleźli "porwanego" w innej części Łodzi. Mężczyzna świetnie się bawił na libacji alkoholowej. Przyznał, że chciał wyłudzić pieniądze od rodziny na wykupienie zastawionej w lombardzie biżuterii żony.

Zatrzasnął się banku, który wcześniej chciał okraść

A kolejny nierozgarnięty "bohater" policyjnych kronik to 30-letni bezrobotny, który dorabiał sobie napadając na sklep, aptekę i bank. Ostatni skok był niezwykle spektakularny, bo mężczyzna sam się złapał w pułapkę. Mieszkaniec Zduńskiej Woli sterroryzował pracowników placówki bankowej w Łodzi przedmiotem, który wyglądał jak pistolet i zażądał pieniędzy. Był słabo przygotowany do napadu, bo najpierw nie mógł otworzyć szuflady z banknotami, a potem drogę ucieczki zagrodziła mu kobieta, która była przed bankiem. Mężczyzna tak szarpał się z drzwiami, że urwał klamkę. W ten sposób sam zamknął się w potrzasku i czekał na przyjazd policji.

Chciał uciec, wsiadł do auta ochrony

Fantazji nie brakuje również zachodniopomorskim przestępcom. W Szczecinie mężczyzna, który ukradł damską torebkę na przystanku tramwajowym, był tak zaaferowany faktem popełnienia przestępstwa, że nie do końca przemyślał ucieczkę z miejsca zdarzenia. Gdy zobaczył auto z białym światłem na dachu natychmiast do niego wsiadł, bo myślał, że to taksówka. Mocno się zdziwił. Okazało się, że pomylił taksówkę z autem firmy ochroniarskiej. Pechowego 53-latka ochroniarze przekazali patrolowi policji.

Złodziej wszedł na dach, nie mógł zejść

Złą drogę ewakuacji wybrał też 20-latek, który wraz z kolegami chciał ukraść miedzianą blachę z dachu kościoła w centrum Szczecina. Na widok policji dwaj koledzy zaczęli uciekać w kierunku pobliskiego parku, trzeci postanowił wraz z łupem uciekać w górę. Zauważony przez policjantów nie był w stanie sam zejść z dachu. Do radiowozu dostarczyli go strażacy, którzy na miejsce przestępstwa musieli przyjechać z podnośnikiem.

Uciekał, utknął w lufciku

Problem z ucieczką miał też 16-letni złodziej ze Stargardu. Razem z kolegami postanowił obrobić magazyn. Do środka weszli przez otwór w dachu. Tą samą drogą wydostało się tylko dwóch. Trzeci nie dał rady się podciągnąć i postanowił poszukać innej drogi. Jego wybór padł na okienny lufcik. Niestety młodzieniec utknął w otworze. Dzień później, błagającego o pomoc nastolatka znalazł właściciel magazynu.

Chciał ukraść węgorze. Poparzył się

O pechu mógł mówić też mieszkaniec Kamienia Pomorskiego, który postanowił ukraść trzy wędzone węgorze. Nie wpadł jednak na to, że wędzone ryby są bardzo gorące. Odkrył to, gdy wziął je do ręki. Natychmiast upuścił swój łup i tym zaalarmował sprzedawcę. Na komisariat złodziej trafił z poparzonymi dłońmi.

Historia

TUTAJ z kolei możecie przeczytać o złodzieju, który uciekając przed policją, schował się... pod dywan.

Warto też przypomnieć sprawę mężczyzny, który ukradł samochód, bo odjechał mu autobus. Złodziej był pijany.

Kolejne historie ze Śląska: W Brzegu natomiast dwaj mężczyźni ledwo wybiegli ze sklepu, a już byli w rękach policjantów. A wpadli przez... źle zaparkowany samochód. Z kolei w Bielsku-Białej jeden ze złodziei... zderzył się ze ścianą.

Na koniec jeszcze historia przestępców z Psar, którzy chcąc ukraść pieniądze, wyrwali z chodnika cały bankomat.