Najwyższa Izba Kontroli sprawdzi, dlaczego krakowscy rodzice płacą szkołom za to, co według przepisów powinno być darmowe - donosi Dziennik Polski. Chodzi m.in. o dodatkowe pieniądze wydawane na szatnie, monitoring czy dziennik elektroniczny

REKLAMA

Sprawę szkolnych opłat nagłośniła krakowska radna Solidarnej Polski Agata Tatara. To ona zgłosiła do Najwyższej Izby Kontroli oraz Kuratorium Oświaty wniosek o sprawdzenie opłat, wnoszonych przez rodziców w szkołach. Chodzi przede wszystkim o kwoty, jakie rodzice płacą za lekcje, które powinny być darmowe - wyjaśnia “Dziennik Polski". Na przykład na lekcjach WF-u organizowane są płatne zajęcia judo albo nauka pływania na basenie. Dzieci, których rodziców na to nie stać, mają normalne lekcje na sali gimnastycznej - przekonuje radna Tatara.

O jakie nielegalne opłaty chodzi? M.in. o pieniądze za szafkę w szatni czy dostęp do dziennika elektronicznego. MEN jednoznacznie ocenia, że w obu tych przypadkach nie powinno być mowy o jakichkolwiek płatnościach. "Prowadzenie dziennika w formie elektronicznej wymaga umożliwienia rodzicom bezpłatnego wglądu do dziennika, w zakresie dotyczącym ich dzieci" - twierdzi również prezydent Krakowa, Jacek Majchrowski.

“Rodzice nie powinni także wpłacać na monitoring, ponieważ zgodnie z wykładnią magistratu utrzymanie kamer w szkołach jest ich obowiązkiem. Tymczasem w wielu placówkach w dalszym ciągu zbierane są opłaty za monitoring, dzienniki elektroniczne, środki czystości, papier ksero, pomalowanie klasy albo zakup nowych firanek. Wszystkie te składki sprawiają, że utrzymanie dziecka w publicznej szkole staje się coraz droższe" - donosi “Dziennik Polski".

W czwartkowym "Dzienniku Polskim" także:

- Na lotnisku będzie dużo gorzej, by było lepiej

- Kreml chce zbudować pomnik na Rakowicach

- Sportowiec, bloger i aktor idą w samorząd